Po przeczytaniu 200 stron ( to jedna trzecia całej publikacji) książki o Wałęsie, Andrzej Gwiazda poznał tylko jeden nowy fakt, którego nie znał wcześniej: nazwisko kobiety, z którą były przywódca "Solidarności" miał mieć dziecko.

Zdaniem Gwiazdy, Zyzak nie przekroczył jednak granicy prywatności. Pisanie o takich rzeczach w przypadku publicznie znanych osób jest uzasadnione. Dlaczego?

Reklama

"Mówimy o człowieku, który zostawił wiejską dziewczynę z dzieckiem. Nie ożenił się z nią i nie rozwiódł, żeby umożliwić jej wyjście z tej sytuacji z honorem. Po prostu uciekł. W Stanach Zjednoczonych niejedna kariera polityka została złamana z mniej poważnych powodów. To nie jest prywatna sprawa Lecha Wałęsy, tak by było, gdyby się z nią całował. Ale w tym wypadku tak nie jest" - przekonuje Andrzej Gwiazda.

Lech Wałęsa grozi wyprowadzką z Polski

Gwiazda wskazuje, że ta historia ma jeszcze jedno znaczenie. "Czasami widzę Lecha Wałęsę, który wypowiada się jako autorytet moralny. Występuje z Matką Boską w klapie. Do dziś powtarzane są historie o tym, że sześcioro jego dzieci to dzieci adoptowane, pochodzące z rodzin pomordowanych stoczniowców. Taką historię słyszałem jeszcze niedawno - jesienią ubiegłego roku. A to przecież nieprawda. Aż do dziś nikt nie próbował zweryfikować, czy rzeczywiście zasługuje na miano moralnego autorytetu" - mówi Gwiazda.

Reklama