Oskarżyciele z Zielonej Góry sprawdzają, czy nadużywano władzy w ABW, CBŚ i w policji. Na czym miały polegać te nadużycia? Można podzielić je na dwie grupy.

Reklama

Po pierwsze prokuratorzy sprawdzają, czy podwładni byłego premiera Jarosława Kaczyńskiego na jego żądanie wyciągali ze służb informacje o opozycyjnych politykach PO. Ci podwładni to były szef ABW Bogdan Święczkowski i były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Prokuratorów interesuje, czy obaj przynosili Kaczyńskiemu informacje m.in. o Jarosławie Wałęsie oraz o Mirosławie Drzewieckim, wtedy skarbniku PO.

Oskarżyciele weryfikują także, czy Kaczyński wyraził życzenie, by w służbach poszukiwano informacji o prywatnym życiu Donalda Tuska. W tym wątku śledczy badają, czy informacje i dokumenty z ABW i innych służb były zawożone do kancelarii premiera na nieprotokołowane spotkania z Kaczyńskim. Spotkania te nazywano „forum wymiany wiedzy”. Taki termin podał prokuratorom Janusz Kaczmarek, były prokurator krajowy i minister spraw wewnętrznych, który długo był prawą ręką ministra Ziobry.

Po drugie oskarżyciele badają, czy Święczkowski i Ziobro na własną rękę nie wykorzystywali władzy nad służbami i policją. Chodzi o przypadki ewentualnego nielegalnego zakładania podsłuchów, a także podejrzeń o inwigilowanie dziennikarzy.

Reklama

Śledztwo toczy się od dwóch lat. Dopiero w ubiegły piątek oskarżyciele przesłuchali Jarosława Kaczyńskiego. W środę zadadzą pytania Ziobrze, a później Święczkowskiemu.

>>>Czy Kaczyński kazał zbierać haki na PO

Z akt, do których dotarł DZIENNIK, wyłania się obraz trudnego i drobiazgowego śledztwa. Prokuratorzy musieli zmierzyć się z wiarygodnością Kaczmarka. To on jest głównym oskarżycielem. Jego zeznania spowodowały, że ruszyło śledztwo w Zielonej Górze, a po wyborach prace zaczęła sejmowa komisja śledcza w sprawie nacisków na prokuraturę i służby specjalne.

Reklama

Kaczmarek zaczął oskarżać po tym, jak latem 2007 r. został zdymisjonowany, a następnie zatrzymany przez ABW pod zarzutem składania fałszywych zeznań w sprawie przecieku z afery gruntowej.

Dokładnie 22 sierpnia 2007 r. były szef MSWiA spotkał się z posłami z sejmowej komisji ds. służb specjalnych. Opowiedział im o nieprawidłowościach, do jakich jego zdaniem doszło w prokuraturze i w służbach specjalnych. "Kaczyński stwierdził, że znane mu są historie obyczajowe dotyczące Donalda Tuska i warto by sprawdzić, czy w archiwach ABW nie ma nic na ten temat" - relacjonuje część wywodu Kaczmarka jeden z posłów, który dwa lata temu brał udział w tajnym posiedzeniu komisji. Sprawdziliśmy, że słowa Kaczmarka o ewentualnym poszukiwaniu w ABW informacji o Tusku, a także o Jarosławie Wałęsie zaprotokołowane są na stronie 7. stenogramu z 71. posiedzenia komisji.

Po wygranych przez PO wyborach protokół trafił do Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze. Prokuratorzy wzywali Kaczmarka kilka razy. Sprawdzali, czy mówi prawdę. "Jest on przecież ciągle podejrzany o składanie fałszywych zeznań. Musimy sprawdzić, czy on sam także nie zbierał informacji o politykach PO" - mówią nieoficjalnie prokuratorzy.

>>>Kaczyński zeznawał w sprawie haków na PO

Oskarżyciele przesłuchali funkcjonariuszy ABW, pracowników Ministerstwa Sprawiedliwości i policjantów. A także byłych współpracowników Kaczmarka: Konrada Kornatowskiego, byłego szefa policji, oraz Jarosława Marca, który kierował CBŚ. Zlecili kwerendę w ABW, by sprawdzić, czy rzeczywiście wynoszono z niej dokumenty oraz czy podsłuchy stosowano zgodnie z prawem. Przesłuchali pracowników agencji, którzy osobiście zajmowali się dokumentami, w których pojawiały się nazwiska polityków. Sprawdzali, czy Święczkowski brał je bez pokwitowania."ABW w swoim raporcie stwierdziła nieprawidłowości w obiegu tajnych dokumentów i w stosowaniu technik operacyjnych" - mówi jeden ze śledczych.

Prokuratorzy dotarli także do dziennikarzy, o których Kaczmarek mówił, że byli inwigilowani. Sprawdzali, czy ich numery telefonów pojawiają się we wnioskach służb specjalnych i policji o założenie podsłuchu. Przesłuchali m.in. znaną dziennikarkę Monikę Olejnik. "Kaczmarek opowiedział, że za czasów rządu PiS dziennikarka poprosiła go o numer telefonu do Ziobry, którego chciała zaprosić do swojego programu. Kaczmarek podał jej ten numer, ale poprosił Olejnik, by tego nie ujawniała. Jakiś czas później Ziobro zrobił mu o to awanturę. Kaczmarek spytał Olejnik, czy powiedziała Ziobrze, skąd ma numer. Dziennikarka zaprzeczyła. Zdaniem Kaczmarka mogła być więc podsłuchiwana" - mówi DZIENNIKOWI jeden z posłów z komisji śledczej, który poznał akta.

O tym jak dokładnie prokuratorzy weryfikują zeznania byłego szefa MSWiA, świadczy przypadek dziennikarza „Gazety Wyborczej” Wojciecha Czuchnowskiego, który za rządów PiS był przez kilka dni podsłuchiwany przez CBŚ. Według Kaczmarka były minister sprawiedliwości namawiał szefa CBŚ do przedłużenia podsłuchu dziennikarzowi. "Przesłuchano dziesięciu naszych oficerów" - mówi DZIENNIKOWI oficer na kierowniczym stanowisku w CBŚ. "Sąd wydał zgodę na podsłuchiwanie numeru telefonu. Gdy się zorientowaliśmy, że należy on do dziennikarza, przerwaliśmy procedurę. W sumie Czuchnowski był podsłuchiwany przez osiem dni" - twierdzi nasz rozmówca. To wersja CBŚ. Ale prokuratorzy podejrzewają, że od samego początku policja wiedziała, że numer należał do dziennikarza, a nie przestępcy. A to by oznaczało, że Czuchnowski był bezprawnie podsłuchiwany.

Jak zakończy się to śledztwo? "Jest objęte nadzorem, a to oznacza, że decyzje prokuratorów będą oceniane" - powiedział DZIENNIKOWI Edward Zalewski, szef Prokuratury Krajowej. Zalewski dodał, że większość śledztw, w których zeznawał Kaczmarek, skończy się jeszcze w tym roku.

Prokuratorzy z Zielonej Góry w aneksie do planu śledztwa napisali, że Ziobro i były szef ABW zostaną wezwani "w charakterze świadka lub podejrzanego". Ewentualne zarzuty usłyszeliby za nadużycie władzy. Ale zarzutów nie będzie. "Ziobrę ochroni immunitet poselski, a Święczkowskiego prokuratorski. Najpierw trzeba zweryfikować okoliczności podawane przez Kaczmarka. Od tego zależy, czy kogokolwiek oskarżymy" - mówią nieoficjalnie prokuratorzy.