Trzy razy skrupulatnie badano dziwny biały proszek, jaki wysypał się w poniedziałek z listu adresowanego do biura poselskiego Marka Kuchcińskiego. Przesyłkę otworzyła księgowa i zamarła z przerażenia. To mógł być przecież śmiercionośny wąglik!

Kobietę, choć czuła się dobrze, natychmiast zabrano na obserwację do szpitala. Lekarze i inspektorzy Sanepidu zarządzili najwyższe środki ostrożności. Proszek badano trzy razy, bo tak nakazują procedury. Wyniki ostatniej ekspertyzy są identyczne jak dwie poprzednie. To nie był wąglik.

Księgowa wreszcie zostanie zwolniona ze szpitala do domu. Ale prokuratura nadal prowadzi intensywne śledztwo w tej sprawie. Bo w liście, prócz proszku, były pogróżki pod adresem posła. Śledczy nie chcą ujawniać żadnych szczegółów w tej sprawie. Nie chcą nawet powiedzieć, co za tajemnicza substancja wywołała tyle strachu.