Zarząd krajowy Platformy nie rozmawiał jeszcze o kształcie list, na ich układanie PO daje sobie czas do końca marca. W czwartek zarząd zaaprobował zaproponowany przez premiera Donalda Tuska wstępny termin wyborów parlamentarnych - 23 października. Zgodnie z uchwałą PO, w wyborach do Sejmu na każdej liście okręgowej w pierwszej trójce ma być przynajmniej jedna kobieta (dwie w pierwszej piątce).

Reklama

Według polityków Platformy, start z list PO ministrów rządu Donalda Tuska - którzy obecnie nie mają mandatów parlamentarnych - to szansa na lepszy wynik wyborczy dla partii.

"Obecność ministrów na naszych listach wzmacnia listy Platformy. Nie ma w tym nic dziwnego, że ministrowie będą kandydować, to normalna kolej rzeczy" - powiedział PAP europoseł Krzysztof Lisek. Jego zdaniem, nie będzie fermentu w regionach związanego ze startem ministrów z wysokich miejsc na listach PO. "Nie słyszałem żadnych protestów w związku z tym, że ministrowie mają otwierać listy Platformy" - zaznaczył.

Minister finansów Jacek Rostowski ma dostać drugie miejsce na liście w Warszawie - po Tusku - informują nieoficjalnie politycy PO, zbliżeni do władz partii. Rostowski - uważany za jednego z najbardziej cenionych przez Tuska ministrów - wstąpił do PO pod koniec 2009 roku. Już w ubiegłym roku zadeklarował, że chce zostać posłem.

Źródła we władzach PO informują natomiast, że chociaż kandydować chce minister obrony Bogdan Klich, nie dostał jeszcze "zielonego światła". Według rozmówców PAP mało prawdopodobny jest start Klicha w wyborach do Sejmu. "Być może wystartuje w wyborach do Senatu" - uważa rozmówca PAP z zarządu krajowego PO.

Część polityków PO przyznaje - w kontekście katastrofy smoleńskiej - że niepewna jest przyszłość Klicha w rządzie. Rozmówcy PAP zaznaczają, że jeśli polska komisja badająca katastrofę smoleńską, albo prokuratura stwierdzi np. zaniedbania w systemie szkoleń pilotów, Klich może się spodziewać dymisji. Premier zapowiedział, że ewentualne decyzje personalne nastąpią dopiero po zakończeniu prac przez polską komisję badającą katastrofę smoleńską.



Reklama

Według informacji PAP ze źródeł zbliżonych do władz partii, Tusk chce, aby listę Platformy na Pomorzu otwierał b. premier, szef Rady Gospodarczej Jan Krzysztof Bielecki.

W takim przypadku drugie miejsce w Gdańsku przypadnie najprawdopodobniej Sławomirowi Nowakowi - jeśli zdecyduje się na kandydowanie. Nowak - który musiał zrezygnować z mandatu, żeby zostać ministrem w Kancelarii Prezydenta - nie zadeklarował oficjalnie, że chce kandydować; informuje o tym jednak nieoficjalnie jego otoczenie.

Źródła zbliżone do pomorskiej PO przyznają, że Nowak nie zadowoli się miejscem niższym niż drugie (w poprzednich wyborach otwierał gdańską listę). Nowak w rozmowie z PAP nie chciał powiedzieć, czy wystartuje w wyborach parlamentarnych.

Zdaniem Liska, każdy region Platformy czułby się zaszczycony, gdyby miał takiego lidera listy, jak Bielecki. "Mogę go oceniać w samych superlatywach, to niezwykle doświadczony polityk, osoba, która jest dobrze rozpoznawalna i przyjmowana za granicą, zarówno w sferach politycznych, jak i finansowych. Gdyby Bielecki się zdecydował na +tak+, wyszłoby to Platformie i Polsce na dobre" - podkreślił.

Nie wiadomo, czy w wyborach wystartuje b. minister sportu Mirosław Drzewiecki. Nic przeciwko jego startowi z list PO nie ma szef łódzkiej Platformy Andrzej Biernat. "Nie widzę przeszkód, żeby Drzewiecki startował, ale mówię to w swoim imieniu, a nie w imieniu Platformy" - powiedział PAP Biernat. Jak poinformował, konsultacje w sprawie list rozpoczną się w jego regionie w przyszłym tygodniu.

Przeciwko startowi Drzewieckiego jest jednak wielu prominentnych polityków PO, m.in. Hanna Gronkiewicz-Waltz. Zdaniem tych polityków, Drzewiecki nie powinien kandydować aż do całkowitego wyjaśnienia afery hazardowej.



Według polityków PO przesądzone jest natomiast, że z list Platformy nie wystartuje inny z bohaterów afery hazardowej - b. szef klubu PO Zbigniew Chlebowski. Sam Chlebowski mówił, że chce pokazać wyborcom, że był i jest uczciwym człowiekiem i chciałby poddać się weryfikacji swoich wyborców. Premier oświadczył jednak, że działalność publiczna Chlebowskiego w imieniu Platformy "nie powinna wchodzić w rachubę".

Chlebowski zawiesił swe członkostwo w partii i w klubie PO. Drzewiecki w dalszym ciągu należy do obu struktur.

Według informacji PAP, zbliżonych do władz partii, "jedynką" w Łodzi będzie minister infrastruktury Cezary Grabarczyk; minister sprawiedliwości - Krzysztof Kwiatkowski będzie ubiegał się w Łodzi o mandat senatora. "Kwiatkowski mówił mi raczej o starcie w wyborach do Senatu, szczególnie, że teraz okręgi będą jednomandatowe" - potwierdził informację PAP Biernat.

Szef łódzkiej Platformy zapowiedział, że na pewno będą rozmowy premiera z ministrami o ich kandydowaniu.

Przewodniczący PO na Podlasiu Damian Raczkowski zapowiedział, że będzie namawiał do kandydowania z list PO do Sejmu minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbarę Kudrycką. "Będę rekomendował panią minister na pierwsze miejsce, jeśli tylko wyrazi chęć kandydowania z Podlasia. Uważam, że mogłaby być lokomotywą podlaskiej Platformy. Będę ją serdecznie namawiał, mam nadzieję, że się zgodzi" - powiedział PAP Raczkowski.

"Jedynką" do Sejmu w Piotrkowie Trybunalskim będzie prawdopodobnie minister w kancelarii premiera Elżbieta Radziszewska. Listę w Chrzanowie w Małopolsce (tak jak w ubiegłych wyborach) ma otwierać rzecznik rządu Paweł Graś, choć o to miejsce zabiega też poseł Janusz Chwierut.



W ubiegłych wyborach "jedynką" w Bydgoszczy był obecny szef MSZ Radosław Sikorski, w Krakowie - poseł Jarosław Gowin, w Zielonej Górze - wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski, w Poznaniu - Waldy Dzikowski, we Wrocławiu - minister kultury Bogdan Zdrojewski. Obecna minister zdrowia Ewa Kopacz otwierała listę PO w Radomiu, a Antoni Mężydło - w Toruniu.

Listę w Tarnowie ma otwierać posłanka Urszula Augustyn, a w Nowym Sączu - posłowie Andrzej Czerwiński lub Andrzej Gut-Mostowy.

Przewodnicząca warszawskiej PO Małgorzata Kidawa-Błońska przypomina, że po 50-proc. obniżce subwencji budżetowych, partie będą miały mniej pieniędzy na kampanię wyborczą. "Finanse są ograniczone, więc trzeba będzie je wydawać bardziej racjonalnie. Na pewno w wyborach parlamentarnych potrzebna jest silniejsza kampania centralna - promująca Platformę i nasz program. Równolegle będzie się toczyć indywidualna kampania poszczególnych kandydatów" - zaznaczyła.

Decyzje o obsadzie list podejmują najpierw władze regionalne, a później zatwierdzają: Zarząd Krajowy i Rada Krajowa.