Grzecznie, ale stanowczo – taką postawę zaprezentował na piątkowej konferencji prasowej prof. Leszek Balcerowicz. Swoim adwersarzom z rządu zarzucił przede wszystkim to, że zanim jeszcze ktokolwiek z rządu zdążył przeczytać przygotowane przez byłego szefa NBP propozycje zmian w systemie emerytalnym, na jego głowę posypały się wyzwiska.
Propozycje złożone przez Leszka Balcerowicza miały – w intencji autora – umożliwić przyspieszenie wzrostu gospodarczego, pomóc zachować bardzo ważną reformę i ograniczyć wzrost deficytu budżetowego.
Tymczasem zostały przez rząd potraktowane z lekceważeniem, a wręcz wrogo – mówił wyraźnie rozżalony Balcerowicz. Już w kilkanaście godzin po dostarczeniu ich do rąk przedstawicieli rządu – zanim jeszcze ktokolwiek zdążył je przeczytać – minister finansów Jacek Rostowski stwierdził, że "Leszek zdaje sobie sprawę, że popełnił błąd". Wkrótce potem Jan Krzysztof Bielecki mówił w telewizji, że "Balcerowicz zaprzeda duszę diabłu, żeby obronić OFE", a na koniec minister pracy i polityki społecznej Jolanta Fedak nazwała propozycje Balcerowicza – "barbarzyńskimi".
A gdzie rzeczowe argumenty? – pytał dramatycznie były szef NBP. "Czy to jest przykład debaty? Mocne słowa, graniczące z wyzwiskiem, i ani cienia dowodów? Tego w ogóle nie można słuchać, to naganne z moralnego punktu widzenia" – dodał.
Ale Balcerowicz, jak zapewnił, jest nadal skłonny do dialogu z rządem. Warunkiem jest jednak merytoryczny charakter debaty. "Pierwszym krokiem byłoby pisemne ustosunkowanie się do naszych propozycji" – podkreślił.