Podczas przemowy z okazji 1. maja Leszek Miller korzystał z pomocy stojącego z tyłu suflera - ten podpowiadał mu niemal każde zdanie. W pewnej chwili jednak szef SLD odwrócił się do niego, z dramatycznym pytaniem: Co dalej.
Spodobało mi się to, co udało mi się napisać, ale nie byłem pewny, czy będę w stanie dokładnie to wszystko powiedzieć. Wręczyłem tekst koledze, prosząc, że jeśli zapomnę lub coś przeinaczę, to żeby mnie poprawił - tłumaczył się później Leszek Miller.
Zdaniem Krzysztofa Materny takie usprawiedliwienie jest kompromitujące.
Jak się nie ma czasu, z szacunku się nie występuje - zauważył satyryk i podkreślił, że Leszek Miller mógł z powodzeniem sam skorzystać z kartki, co nie jest świadectwem braku szacunku do słuchaczy.
To (korzystanie z suflera - przypis red.) może być świadectwo technologicznego zacofania SLD - podkreślił Krzysztof Materna. Przypomniał przy tym, że np. prezydent USA Barack Obama czyta swoje przemówienia z promptera.
Jego zdaniem naturalne jest, że nie pamięta się tego, co ktoś powiedział, co pokazuje na przykład zawód aktora.
Jednak zapominanie własnego przemówienia, jak podkreślił, jest zastanawiające.To wynika z tego, że politycy są zakłamani i udają kogoś innego - dodał.