Radosław Sikorski o zorganizowanie misji do Kijowa został co prawda poproszony przez Catherine Ashton, ale partnerować mu miał Stefan Fuele, komisarz ds. rozszerzenia Unii. - Na Ukrainę muszą jechać silni gracze. Urzędnik instytucji, którą Rosja się nie przejmuje, nie będzie pomocny - tłumaczyli polscy dyplomaci, którzy Fuelego nie chcieli.
Do wspólnej wyprawy Sikorski namawia ministrów spraw zagranicznych Niemiec i Francji.
Z wizyty na Majdanie ostatecznie zrezygnowano z powodu ukraińskich ostrzeżeń. - Janukowycz albo Moskwa chcą na waszych oczach zdusić Majdan - mówiono im. Do spotkania z Janukowyczem dochodzi ostatecznie, po kilku zmianach, w siedzibie prezydenta.
Ministrowie dla Janukowycza mieli tylko jedną propozycję: Pan musi ustąpić ze stanowiska. Możemy negocjować czas, kiedy to nastąpi.
O godz. 14.21 Sikorski sms-owo informuje współpracowników: Janukowycz zgadza się na rząd jedności narodowej w ciągu 10 dni, nową konstytucję do końca lata i skrócenie kadencji parlamentu i prezydenta do końca roku.
Według informacji "Wyborczej" Janukowycz podczas negocjacji w unijnymi ministrami dwa razy wychodził telefonować do prezydenta Putina. Słyszał: "Radź sobie sam".
Przez następnych kilkanaście godzin, Sikorski z partnerami negocjowali z opozycją, która ostatecznie następnego dnia o 7:22 zgodziła się na porozumienie w którym zawarto punkty: powstanie rządu jedności narodowej, powrót konstytucji z 2004 r. i system parlamentarno-gabinetowy, wybory prezydenckie w grudniu.
W południe, gdy Rada Majdanu odrzuciła porozumienie, minister Sikorski wychodząc z sali rzuca słynne słowa: Jeśli nie podpiszecie, będziecie mieli stan wojenny i wojsko na ulicach. Wszyscy zginiecie.
O godzinie 15. tego samego dnia porozumienie ostatecznie podpisano w siedzibie prezydenta Janukowycza