Taśmy z rozmowami Jana Kulczyka mogą zaszkodzić rządowi - pisze "Polityka". Według tygodnika, biznesmen spotykał się z ministrami, szefem NIK, jednak nie udało mu się dotrzeć do samego premiera.Zdaniem "Polityki" polski wymiar sprawiedliwości będzie miał dużo pracy z powodu Kulczyka. Biznesmen kilkakrotnie zapraszał rozmówców do Pałacyku Sobańskich, gdzie między innymi podsłuchano jedną z rozmów ujawnionych przez "Wprost".
Wśród zaproszonych gości byli: prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski, sekretarz generalny PO Paweł Graś, minister sportu Andrzej Biernat oraz Paweł Tamborski - od niedawna prezes Giełdy Papierów Wartościowych, wcześniej wiceminister skarbu.
Zdaniem "Polityki", ostatnie kilka lat aktywności Kulczyka to próby znalezienia kanału dotarcia do premiera. Pomóc miał Radosław Sikorski. Biznesmen przekonywał go, że polskie firmy powinny inwestować w Afryce. Premiera udało się przekonać do pierwszej od 1989 roku wizyty w subsaharyjskiej części kontynentu, ale Kulczyka ze sobą nie wziął.
Kolejnym pomysłem Kulczyka było importowanie energii elektrycznej z Ukrainy. W Pałacyku Sobańskich swoją koncepcję zaprezentował Pawłowi Grasiowi i - według otoczenia Kulczyka - temu poświęcona jest jedna z nieujawnionych taśm. Kolejna pochodzi ze spotkania z szefem NIK Krzysztofem Kwiatkowskim. Biznesmen miał go informować o wulgarnych sms-ach do swoich współpracowników i chciał, by szef NIK pomógł mu wskazać ich źródło. Kwiatkowski sporządził notatkę służbową. Według Polityki, w notatce informuje, że NIK nie może kontrolować firm prywatnych.
Kulczyka nie zawiódł natomiast Andrzej Biernat. Odkąd został ministrem sportu, regularnie kontaktuje się z biznesmenem, który jest też przewodniczącym Rady Patronów Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Jego córka pełni natomiast funkcję wiceprezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Dwa lata temu przedsiębiorca wsparł naszych olimpijczyków kwotą 30 milionów złotych, gdy brakowało im na wyjazd na igrzyska do Londynu. Później przygotował cały pakiet rekomendacji na temat finansowania polskiego sportu i przedstawił je Biernatowi.
Wśród sposobów zapewniających sportowi większy dopływ pieniędzy autorzy zalecają złagodzenie zakazu reklamy alkoholu niskoprocentowego oraz zmiany w ustawie hazardowej. Minister uznał, że koniecznie trzeba rekomendacje przedstawić premierowi. 6 czerwca Donald Tusk spotkał się w końcu z Janem Kulczykiem w Kancelarii Premiera w towarzystwie ministra Biernata i szefa PKOl Andrzeja Kraśnickiego. Donald Tusk nie znalazł jednak czas na spotkanie w cztery oczy.
"Polityka" dotarła też do obszernych fragmentów ("być może całości") nieopublikowanej książki dziennikarza "Wprost" Piotra Nisztora o Janie Kulczyku. Główną tezą publikacji jest to, że ojciec Jana Kulczyka robił interesy pod ochroną SB, z którą współpracował, a potem dzięki zdobytej pozycji i pomocy służb wypromował syna. Dziennikarz Jan Piński - dawny przyjaciel Nisztora - twierdzi, że to on przekazał koledze 90 procent materiałów użytych w niewydanej dotąd książce.
Komentarze(40)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeNie ma w tym pomyłki, gdyż ich techniczna wiedza zatrzymała się na etapie magnetofonu kasetowego, używanego przez nich wszystkich do dzisiaj, przy słuchaniu disco polo.
Te wszystkie harcerzyki z dawnego NZS (na ogół dzieci komunistycznych aparatczyków, prezesów, dyrektorów), które w PRL nosiły w plecakach antyjaruzelskie ulotki, rozrzucane obficie w kabinach miejskich szaletów, dzisiaj rządzą Polską.
Starsze pokolenie – czyli tzw. styropianowcy - jest prawdopodobnie przekonane, ze tajne nagrania dokonywane są na licencyjnym, szpulowym magnetofonie Grundig, bardzo popularnym w PRL.
Ich kolesie zostali poumieszczani w ABW, stąd trudno się dziwić, że podczas nalotu na redakcję „Wprost” nie potrafili uruchomić komputera.
Najnowsza wersja sejmowego/ partyjnego dygnitarza PO ma przy sobie tablet, używany (przy wykorzystaniu załączonej ściągi obsługi) wyłącznie do otwierania stron porno i swoich prywatnych kont w zagranicznych bankach.
Swoim przydupasom z młodzieżowej jaczejki PO i PSL cały czas zadają pytanie, dlaczego narciarskim goglom dodano w środku nazwy literkę „o”?
Określenie „technologia cyfrowa” kojarzy się paniom i panom ze sfer rządzących IIIRP jedynie z zapisanym cyferkami aktualnym stanem konta w bankach Szwajcarii, Liechtensteinu, Jersey, plus Karaiby.
Nikt z nich nie może uwierzyć, że TAŚMA może być tak maciupcia, iż zmieści się w urządzeniu mniejszym, niż najnowszy telefon komórkowy. Który – zresztą – służy co bardziej światłym przedstawicielom rządu PO/ PSL wyłącznie do wysyłania króciutkich tekścików na tłiterze, no i do kontaktowania się z ulubionymi agencjami towarzyskimi.
Sejm IIIRP powinien uchwalić, w trybie natychmiastowym, całkowity zakaz używania na terenie Polski cyfrowych recorderów, bo jest to niemoralne!
Przewidziana kara za przestępstwo – minimum 5 lat bezwzględnej odsiadki (dla opozycji i kelnerów nawet dożywocie).
Jeżeli już nielegalnie nagrywać, to z użyciem taśm szpulowych, ewentualnie kasetowych.
Takie coś o wiele trudniej ukryć w restauracyjnej salce dla VIP-ów.
Można – oczywiście – ukryć magnetofon szpulowy lub kasetowy w podanym na stół pieczonym w całości strusiu, lub jagnięciu (sprowadzonym z Nowej Zelandii na okazję spotkania się ministra IIIRP z top biznesmenem), ale wtedy łatwo będzie wykryć niecny podstęp kelnerów, mafii węglowej, wszawych dziennikarzy, Rosji, Mozambiku, albo Ojca Rydzyka lub MatkiKurki.
Nowoczesność jest dobra „w domu i zagrodzie”, o czym w latach 80. przypominała TVP.
Jakie to smutne, że celebryckie warszawskie restauracje opustoszeją, ich właściciele nie będą mogli sprzedawać kilkuletniego winka Bordeaux, kupionego za 50 złotych, w cenie 800 złociszów flaszka, a małże z Kanałku Żerańskiego robią za ostrygi z Polinezji.
Normalny świat się kończy, magnetofonowe TAŚMY w zaniku.
No i coraz mniej dobrych agencji towarzyskich…
.mowiem wam szczerze. czuję się jak w OPerze.
Kocham Donka i elyty co chcom zabrac nam koryto
chcom nas wsadzic do wienzienia
czesc ,dzien dobry,dowidzenia..
cus mi padło na rozumek,bo na głowie mam kondonek
ze zdwojona sila.widac jak bardzo chca obalic rzad,...maja równiez speców od podsuchów
Jestem na 100% przekonany że to PIS-owcy maczali w tym palce od momentu
jak tylko ujawniono nagrane tasmy jest to opinia wielu Polaków bo ich na to stać nie mogą wygrac
w uczciwy sposób to robia wszystko żeby pozbyc sie konkutenta.
Oraz kandydatem na kandydata :)
a tak naprawde... ten Glinski, mialby byc premierem?! zalosny gosc..
Twoja formacja polityczna jest niebezpieczna.
Jesteś dyktatorem - i to przeraża. Jesteś eurosceptyczny - to grozi upadkiem gospodarki i większym bezrobociem. Jesteś fanatykiem kościelnym - a to grozi powstaniem państwa kościelnego na wzór islamabadu. Pochwalasz gangsterskie metody podsłuchiwania ludzi - jesteś bolszewikiem.
Żałosny to ty jesteś matołku, czytasz tylko pismo obrazkowe, jesteś debilem, który pisze jedną wyuczoną frazę bez względu na treść artykułu, który komentujesz. Jesteś brudem zaśmiecającym wszystkie fora, płatny i na dodatek głupi trolu.
Czym się różni TUSKE od Bieruta - no Bierut utrwalał
władzę sowiecką, TUSKE władzę niemieckożydowską !
POlaczki nic się nie stało - my tylko lody kręcimy !!!
" w maju 1990 roku Jaroslaw Kaczynski, Slawomir Siwek, Maciej Zalewski, Krzysztof Czabanski, Boguslaw Heba oraz Maria Stolzman zalozyli Fundacje Prasowa "Solidarnosc". Na fundusz zalozycielski zrzucili sie po 300 tys. zl od osoby (wówczas równowartosc 31 USD). Calemu przedsiewzieciu poblogoslawil gdanski arcybiskup Tadeusz Goclowski. Wkrótce po zarejestrowaniu kaczej fundacji jej majatek nagle wzrósl niepomiernie. Stalo sie tak dzieki niebywalej szczodrosci panstwowego wówczas Banku Przemyslowo-Handlowego z Krakowa. Bank obdarowal fundacje kwota 1,2 mld zl (tj. ok. 126 tys. USD) oraz dodatkowo podnajal od niej jedna kondygnacje w budynku w Al. Jerozolimskich 125, placac z góry skapitalizowany czynsz za 13 lat, w lacznej wysokosci okolo 40 mld zl (ok. 4 mln 210 tys. USD). Ówczesny prezes BPH nie byl filantropem. Godzac sie na zawarcie umowy korzystnej dla Jaroslawa Kaczynskiego, liczyl, ze sie to zarzadowi banku per saldo oplaci w wymiarze finansowym i politycznym. Istotnie czlowiek Kaczorów, walesowski minister Siwek, wszczal u prezesa NBP starania o to, aby bank "sponsorujacy" kacza fundacje zostal w pierwszej kolejnosci sprywatyzowany. Dzis niektórzy nazwaliby gest banku sponsoringiem politycznym albo korumpowaniem jak kto woli. Kaczynscy i ich totumfaccy zaplaciwszy na fundusz zalozycielski Fundacji Prasowej "Solidarnosc" zaledwie po 31 dolców od osoby stali sie dysponentami kwoty ponad 4,5 mln zielonych. Fundacja Kaczorów, na skutek formalnie legalnej, ale majacej skandaliczny posmak operacji, uzyskala duze srodki i mogla za nie kupic na wlasnosc dziennik "Express Wieczorny" oraz kilka limuzyn, w tym Volvo do uzytku prezesa Kaczynskiego. Fundacja Prasowa "Solidarnosc" nabyla równiez dwie drukarnie przy ul. Nowogrodzkiej i Srebrnej w Warszawie. Te drukarnie fundacja kupila na raty i stosunkowo niedrogo od Komisji Likwidacyjnej RSW. W mysl kuriozalnych zapisów statutu fundacji jej czlonkowie-zalozyciele mieli miec dozywotnie prawo zawiadywania zgromadzonym majatkiem i to prawo mogli w dodatku dziedziczyc ich spadkobiercy! Kilku cwaniaków wylozylo z wlasnych kieszeni lacznie równowartosc mniej niz 200 dolców, by za te marne pieniadze stac sie dozywotnimi dysponentami majatku o wartosci kilku milionów dolarów na poczatek.
Dzisiaj jest środa i NIC!
Czyżby zleceniodawcy „Wiesia 13…” – dawni szefowie WSI i SB, kierujący Platformą Obywatelską i PSL – nie zdążyli sfabrykować tego?
A może Kulczyk jeszcze robi poprawki?
Recepta na przekret..made in PIS
" w maju 1990 roku Jaroslaw Kaczynski, Slawomir Siwek, Maciej Zalewski, Krzysztof Czabanski, Boguslaw Heba oraz Maria Stolzman zalozyli Fundacje Prasowa "Solidarnosc". Na fundusz zalozycielski zrzucili sie po 300 tys. zl od osoby (wówczas równowartosc 31 USD). Calemu przedsiewzieciu poblogoslawil gdanski arcybiskup Tadeusz Goclowski. Wkrótce po zarejestrowaniu kaczej fundacji jej majatek nagle wzrósl niepomiernie. Stalo sie tak dzieki niebywalej szczodrosci panstwowego wówczas Banku Przemyslowo-Handlowego z Krakowa. Bank obdarowal fundacje kwota 1,2 mld zl (tj. ok. 126 tys. USD) oraz dodatkowo podnajal od niej jedna kondygnacje w budynku w Al. Jerozolimskich 125, placac z góry skapitalizowany czynsz za 13 lat, w lacznej wysokosci okolo 40 mld zl (ok. 4 mln 210 tys. USD). Ówczesny prezes BPH nie byl filantropem. Godzac sie na zawarcie umowy korzystnej dla Jaroslawa Kaczynskiego, liczyl, ze sie to zarzadowi banku per saldo oplaci w wymiarze finansowym i politycznym. Istotnie czlowiek Kaczorów, walesowski minister Siwek, wszczal u prezesa NBP starania o to, aby bank "sponsorujacy" kacza fundacje zostal w pierwszej kolejnosci sprywatyzowany. Dzis niektórzy nazwaliby gest banku sponsoringiem politycznym albo korumpowaniem jak kto woli. Kaczynscy i ich totumfaccy zaplaciwszy na fundusz zalozycielski Fundacji Prasowej "Solidarnosc" zaledwie po 31 dolców od osoby stali sie dysponentami kwoty ponad 4,5 mln zielonych. Fundacja Kaczorów, na skutek formalnie legalnej, ale majacej skandaliczny posmak operacji, uzyskala duze srodki i mogla za nie kupic na wlasnosc dziennik "Express Wieczorny" oraz kilka limuzyn, w tym Volvo do uzytku prezesa Kaczynskiego. Fundacja Prasowa "Solidarnosc" nabyla równiez dwie drukarnie przy ul. Nowogrodzkiej i Srebrnej w Warszawie. Te drukarnie fundacja kupila na raty i stosunkowo niedrogo od Komisji Likwidacyjnej RSW. W mysl kuriozalnych zapisów statutu fundacji jej czlonkowie-zalozyciele mieli miec dozywotnie prawo zawiadywania zgromadzonym majatkiem i to prawo mogli w dodatku dziedziczyc ich spadkobiercy! Kilku cwaniaków wylozylo z wlasnych kieszeni lacznie równowartosc mniej niz 200 dolców, by za te marne pieniadze stac sie dozywotnimi dysponentami majatku o wartosci kilku milionów dolarów na poczatek.