Mariusz Błaszczak z PiS krytykuje działania śledczych i politykę informacyjną rządu. Powtórzył też postulat wszczęcia międzynarodowego śledztwa, wobec ograniczonych możliwości strony polskiej, która - jak mówi - ma ograniczony dostęp do podstawowych dowodów - wraku samolotu i oryginałów czarnych skrzynek.
Jarosław Kalinowski z PSL jest natomiast przekonany, że katastrofa została już dawno wyjaśniona - co nie oznacza, że państwo polskie i śledczy wystrzegali się błędów.
- W mojej opinii to była katastrofa, jej przyczyny są rozliczne, ale od dawna znane (...) natomiast fakt, że duża grupa społeczeństwa wierzy w to, że to był zamach, no to nic już na to nie poradzimy - zaznacza.
Wicemarszałek Sejmu, Jerzy Wenderlich z SLD zwraca natomiast uwagę, że z powodu informacyjnego chaosu Polacy są coraz bardziej obojętni na rocznice katastrofy. Polityk dodaje, że wyciek nowego, rozszerzonego stenogramu to skandal i hańba. - To jest jakaś gra, którą ktoś uruchamia, by jeszcze bardziej "brudzić" te emocje społeczne - podkreśla.
Z kolei Jarosław Gowin z Polski Razem ocenia, że w kwestii katastrofy państwo polskie skompromitowało się przynajmniej dwukrotnie - po pierwsze przy przygotowaniu wizyt Donalda Tuska i Lecha Kaczyńskiego przed pięcioma laty, po drugie - przy śledztwie, bo "jesteśmy całkowicie bezsilni wobec rosyjskich prowokacji".
Do pomysłu rozpoczęcia międzynarodowego śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej negatywnie odnosi się Jan Lityński. Prezydencki doradca jest zdania, że nie przyniesie ono żadnych rezultatów ze względu na istniejący podział w polskim społeczeństwie. - Kogokolwiek by się nie wzięło (do międzynarodowego śledztwa) to okaże się, że to jest biegły zaangażowany - dodaje.
Podobnie ten postulat ocenia Rafał Grupiński z PO, który wskazuje, że PiS prawdopodobnie sam storpedowałby jego realizację, wyciągając członkom międzynarodowej komisji jakieś mniej lub bardziej kompromitujące wydarzenia z przeszłości. Grupiński dodaje, że trwające od 5 lat nieustające podważanie wyników śledztwa przez PiS jest przede wszystkim umotywowane polityczne.
We wtorek radio RMF FM opublikowało na stronie internetowej fragmenty nowego, rozszerzonego stenogramu, przygotowanego na potrzeby śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej, prowadzonego przez prokuraturę wojskową. Jeszcze tego samego dnia prokuratorzy zapowiedzieli wszczęcie śledztwa w sprawie "wycieku" dokumentu.
W czwartek Naczelna Prokuratura Wojskowa opublikowała cały stenogram wraz z dwoma opiniami do niego - jedną autorstwa Andrzeja Artymowicza, a drugą - profesor Grażyny Demenko. Jedną z najważniejszych różnic jest identyfikacja osoby, która w ostatnich minutach przed katastrofą przebywa w kokpicie. Artymowicz przypisuje jeden z głosów zarejestrowany przez czarną skrzynkę generałowi Andrzejowi Błasikowi. Opinia profesor Demenko jest mniej kategoryczna - czytamy w niej, że nie można z całkowitą pewnością stwierdzić, czyj to był głos.