Goście sobotniej audycji w radiowej Trójce byli pytani, czy przystąpią do tego zespołu parlamentarnego, którego przewodniczącym został poseł PiS Arkadiusz Mularczyk.

Reklama

- To jest bardzo potrzebny zespół, żeby prowadzić analizy i wspierać rząd w tych działaniach, które będzie w tej sprawie podejmował. Do zespołu może przystąpić każdy poseł. I rzeczywiście to będzie taki test dla pozycji, czy chce rozmawiać, chce pracować nad tym, czy kontestuje z zasady upominanie się o to, co się po prostu Polsce należy - powiedział Sasin.

W jego ocenie, "nie jest najważniejsze, żeby nas wszyscy lubili". - Najważniejsze jest, żebyśmy dbali również o polskie interesy. I rząd Prawa i Sprawiedliwości o te polskie interesy chce po prostu zadbać - zaznaczył.

Także zdaniem rzecznika prezydenta Krzysztofa Łapińskiego, suwerennym prawem posłów jest powoływanie zespołów, jakie uważają za stosowne.

- Najlepiej byłoby, gdyby ten zespół był ponadpartyjny, bo pokazuje na wagę sprawy i pokazuje, że w Sejmie jest jedność, co do tej kwestii. Natomiast generalnie co do reparacji widać, że ta kwestia nie zostanie zamknięta na jedno pstryknięcie, bo ktoś ma takie życzenie. Tylko kwestia będzie stawiana, bo już rząd polski pewnie podjął jakieś decyzje, że tę sprawę należy podnosić - powiedział Łapiński. W jego ocenie, "jeśli tę sprawę podnosimy, trzeba robić wszystko, żeby podnosić ją skutecznie".

Według Rafała Grupińskiego (PO), powołanie takiego zespołu to "zły i propagandowy pomysł".

- Polskim interesem jest dzisiaj zachowywać, jak najlepsze stosunki z Niemcami, jako głównym naszym sojusznikiem w Unii Europejskiej, ciągle, mimo zachowań obecnego rządu i nie psucie stosunków międzynarodowych. Także niewywoływanie wątpliwości co do w ogóle wszelkich traktatów powojennych, bo jeśli będziemy poruszali kwestie reparacji w taki sposób propagandowy, nie dyplomatycznie-kuluarowy, dyskretny w rozmach międzypaństwowych, to wywołujemy demony wątpliwości. Obudzimy ruchy wypędzonych w Niemczech, zaczną być stawiane pytania o tzw. ziemie zachodnie - powiedział Grupiński. Dodał, że jego zdaniem, nikt z posłów PO do tego zespołu nie przystąpi.

Stanisław Tyszka (Kukiz'15) uważa, że taki zespół jeśli ma omawiać kwestię reparacji wojennych, to powinien mieć charakter ponadpartyjny. - Tworzenie tego zespołu przez posłów Prawa i Sprawiedliwość - jeszcze nie słyszałem o zaproszeniu dla innych klubów - wydaje mi się nie najlepszym posunięciem. W ogóle zastanawiam się, czy władza ustawodawcza jest tutaj właściwą władzą. To jest domena władzy wykonawczej - po pierwsze, a po drugie (...) tego typu rzeczy powinny najpierw odbywać się na drodze nieoficjalnych pertraktacji między rządem polskim, a Niemiec - powiedział. I jak dodał, "niekoniecznie musimy z tego robić sprawę, która dzieli w tym momencie i opinię w Polsce i psuje nam relacje z naszymi sojusznikami".

Reklama

Barbara Dolniak (Nowoczesna), przestrzegła, aby powstający zespół "nie dzielił już pieniędzy - bo jeszcze ich nie ma w kieszeni". - I żeby nie tworzył atmosfery, która tylko i wyłącznie zepsuje nam relacje z Niemcami, a niczego do tej kieszeni nam nie da. Rozsądek i rozwaga w każdym działaniu - powiedziała.

Z kolei według Jarosława Kalinowskiego (PSL) był czas, kiedy można było ten temat skutecznie stawiać. - Dziś temat jest, wywołuje dużo emocji. Natomiast według mnie kończy się paliwo smoleńskie, trzeba dać nowe paliwo, po to, żeby ludzi zajmować - ocenił.

Pierwsze posiedzenie zespołu ma się odbyć podczas następnego posiedzenia Sejmu, wyznaczonego na 10-13 października. Mularczyk powiedział w piątek PAP, że zespół ma charakter otwarty. - Widzimy że stanowisko opozycji jest w całej sprawie negatywne; na chwilę obecną do zespołu zapisali się posłowie PiS, ale oczywiście osoby, które chcą nas wesprzeć, mogą się do niego zapisać - mówił.