Igor Stachowiak zmarł w maju ubiegłego roku na komisariacie Wrocław-Stare Miasto, wcześniej kilkakrotnie rażony policyjnym paralizatorem. Trwa śledztwo w sprawie tego wydarzenia.

Reklama

Ryszard Petru w niedzielę w Poznaniu podkreślił, że choć od wydarzeń we Wrocławiu mija półtora roku, zaś pół roku temu upublicznione przez media okoliczności jego śmierci wstrząsnęły Polską, "tak naprawdę w tej sprawie nie wyciągnięto żadnych konsekwencji".

- Czy my możemy, jako Polacy czuć się bezpieczni z taką policją za Błaszczaka? Bo błędy mogą się zdarzać, ale potem szybko muszą być wyciągnięte konsekwencje. A tu, jak widać, tych konsekwencji nie ma. Działania ministerstwa i policji zmierzają ku temu, byśmy o tej sprawie zapomnieli - opozycja jest po to, by o takich sprawach nie zapominać, żeby państwo nie było teoretyczne - mówił Petru na konferencji prasowej.

W sobotę na antenie TVN24 wyemitowany został materiał dotyczący najnowszych ustaleń ws. wyjaśniania okoliczności śmierci Stachowiaka. TVN24 podał m.in., że zdymisjonowany dolnośląski komendant wojewódzki jeszcze przez rok będzie otrzymywać wynagrodzenie. Wszczęte przeciwko niemu postępowanie dyscyplinarne zostało umorzone. Podano też, że żaden ze zdymisjonowanych komendantów nie pojawił się przed rzecznikiem dyscyplinarnym, przez co żadne z postępowań nie mogło się zakończyć.

Zdaniem Ryszarda Petru, w związku ze sprawą Stachowiaka, "dawno powinien polecieć wiceminister spraw wewnętrznych". - Po tym, co dowiedzieliśmy się wczoraj, że wszyscy współodpowiedzialni za to uniknęli odpowiedzialności, przeszli na emerytury, a wcześniej na zwolnienia - oni też powinni zostać ukarani. A osoba, która za to wszystko odpowiada, minister Błaszczak, niech nie zrzuca winy na innych, tylko (...) uderzy się w piersi i w ramach słynnej rekonstrukcji rządu powinien być pierwszą osobą, która poda się do dymisji - powiedział.

- Mam nadzieję, że ze strony rządu zostanie przedstawiona rzetelna informacja: gdzie jest śledztwo, jak to się stało, że tamci policjanci nagle wylądowali na zwolnieniach lekarskich, że uciekli na emerytury i dlaczego w tej sprawie, w ramach prokuratury, nic się nie dzieje - dodał lider Nowoczesnej. Jak zaznaczył, na odpowiedzi na te pytania czeka "cała Polska".

Na słowa i wpis na Twitterze Petru zareagowała polska policja.

Reklama

PO chce wyjaśnień

O sprawie śmierci Igora Stachowiaka mówiono też w środę w trakcie konferencji Nowoczesnej, podsumowującej dwulecie rządów Prawa i Sprawiedliwości. Poseł Adam Szłapka powiedział wtedy, że śmierć mężczyzny w maju 2016 roku powinna była spowodować dymisję ministra spraw wewnętrznych.

W ubiegłym tygodniu posłowie Nowoczesnej: Piotr Misiło i Jerzy Meysztowicz zaapelowali do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, aby przy najbliższej rekonstrukcji rządu "wymienić" ministra sprawiedliwości i szefa MSWiA. Szef resortu spraw wewnętrznych powinien, ich zdaniem, stracić stanowisko za opieszałość ws. wyjaśniania śmierci Igora Stachowiaka.

Także w ubiegłym tygodniu posłowie PO zażądali od Mariusza Błaszczaka przedstawienia w ramach sejmowej komisji administracji i spraw wewnętrznych informacji na temat postępowania dotyczącego odpowiedzialności osób uwikłanych w śmierć Igora Stachowiaka.

Szef komisji Arkadiusz Czartoryski (PiS) ocenił, że żądanie od Błaszczaka przedstawienia na komisji informacji ws. osób uwikłanych w śmierć Igora Stachowiaka jest "absurdalny" i wynika z niezrozumienia sytuacji. Wyjaśnił, że sprawa trafiła do prokuratury i gospodarzem postępowania jest prokuratura, a nie minister Błaszczak, zaś szef MSWiA "skrupulatnie wyjaśnił wszystko, co było przedmiotem postępowania jego ministerstwa".

Sprawa śmierci Igora Stachowiak

Igor Stachowiak został w maju 2016 r. zatrzymany na wrocławskim rynku. Według funkcjonariuszy był agresywny i dlatego musieli użyć paralizatora. Po przewiezieniu na komisariat stracił przytomność i pomimo reanimacji zmarł.

Według pierwszej opinii lekarza przyczyną śmierci była ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa. Sprawa wróciła w tym roku po wyemitowaniu reportażu w TVN24, gdzie pokazano m.in. zapis z kamery paralizatora. Później "Fakty" TVN podały, że policja miała dostęp do nagrań w sprawie śmierci Stachowiaka, choć deklarowała coś innego.

W związku z wydarzeniami sprzed roku szef MSWiA odwołał komendanta dolnośląskiej policji, jego zastępcę ds. prewencji oraz komendanta miejskiego we Wrocławiu. Wszyscy funkcjonariusze: zatrzymujący Stachowiaka i używający wobec niego paralizatora, są już poza policją.

12 września Prokuratura Okręgowa w Poznaniu przedstawiła zarzuty przekroczenia uprawnień oraz znęcania się fizycznego i psychicznego nad zatrzymanym Igorem Stachowiakiem czterem ówczesnym funkcjonariuszom Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu.