Jacek Kurski - poseł PiS, były dziennikarz
Nie znam żadnych poważnych i merytorycznych zarzutów, które uzasadniałyby dziś zmianę na stanowisku prezesa TVP. A szef partii rządzącej i premier państwa Donald Tusk nie powinien w ogóle zabierać publicznie głosu w tej sprawie. Bo sam fakt, że nie podoba mu się telewizja publiczna nie wystarcza jeszcze do odwołania prezesa. Za taką wypowiedź, jakiej Tusk dopuścił się wczoraj w "Newsweeku", szef rządu w każdym demokratycznym kraju Europy Zachodniej musiałby się gęsto tłumaczyć. Byłby wręcz skompromitowany. Premier Tusk nie ma dziś żadnych argumentów, żeby odwołać prezesa Urbańskiego. Może szukać argumentów siłowych, ale będą one balansować na granicy prawa.

Nie wykluczam, że Donald Tusk najpierw chce przy pomocy likwidacji abonamentu doprowadzić do zapaści telewizji publicznej, a potem pozwolić kolejnemu oligarsze kupić ją za niewielkie pieniądze. W ten sposób miałby kolejną prywatną telewizję wspierającą Platformę Obywatelską.

Piotr Najsztub - publicysta
Andrzej Urbański to polityk. A polityk prezesem telewizji publicznej być nie powinien. Nawet gdybym zamknął oczy i na chwilę zapomniał, że Urbański jest politykiem, nawet gdybym postarał się obiektywnie ocenić, co zrobił jako prezes telewizji publicznej dla tej instytucji, Urbański nie poprawiłby sobie u mnie notowań.

Za jego rządów publicystyka oraz dokument w telewizji publicznej nie tylko nie zyskały nowej jakości, ale w ogóle poległy. A programy, takie jak "Misja specjalna" stały się forum dla prorządowej propagandy. Program ten nie tylko nie został zmieniony, ale nawet nie podjęto żadnej próby, by nadać mu choćby pozór obiektywizmu albo wprowadzenia jakiejkolwiek zmiany. Prezes Urbański żadnymi działaniami nie przekonał mnie do swojej osoby. To tylko potwierdziło wcześniejszą tezę, że być może Andrzej Urbański ma kwalifikacje polityczne, ale nie potrafi tworzyć mediów.

Telewizja publiczna jest bardzo ważnym medium, szczególnie w takim momencie, jak teraz. Polacy aspirują dziś do czegoś lepszego, ale telewizja publiczna nie wychodzi im naprzeciw ani swoją publicystyką, ani dokumentem, ani reportażem. I to jest kolejny powód tego, że prezes Urbański nie nadaje się do pełnienia swojej funkcji. Próbowałem wielokrotnie ustalić wizję, jaką ma szef telewizji, ale bezskutecznie.

Nie oczekujmy, że Urbański sam zrezygnuje. To tak jakby człowieka namawiać do samobójstwa. Dla polityków rezygnacja z jakiejś ważnej funkcji jest postrzegana emocjonalnie jak samobójstwo. A Urbański jest, jak powiedziałem na początku, politykiem.

Piotr Semka - publicysta "Rzeczpospolitej"
Odwołanie prezesa TVP Andrzeja Urbańskiego oznaczałoby bardzo groźny precedens w polskim życiu publicznym. Gdyby rzeczywiście do tego doszło, to byłoby to jak zastępowanie dżumy cholerą. Okazałoby się bowiem, że wystarczy tylko, aby urzędujący premier wyraził wolę zmiany na stanowisku prezesa TVP, a to staje się natychmiast faktem.

Reklama

W tej chwili nic nie wskazuje na to, aby Platforma Obywatelska czyniła jakiekolwiek starania, aby telewizję publiczną uczynić miejscem wolnym od nacisków politycznych.

Piotr Stasiński - zastępca redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej"
Odwołanie prezesa telewizji publicznej Andrzeja Urbańskiego w chwili obecnej jest formalnie niemożliwe. Musiałaby to zrobić rada nadzorcza TVP, a tego - nie oszukujmy się - na pewno nie zrobi. Nie zmienia to jednak mojej oceny działalności pana Urbańskiego, a oceniam ją ujemnie.

Andrzej Urbański w wywiadzie dla "Dziennika", broniąc się przed zarzutami, mówi, że dziennikarze telewizji publicznej nigdy nie zadeklarowali się po żadnej stronie politycznej. Tym gorzej - może powinni oni z otwartą przyłbicą zadeklarować, jaką wyznają linię polityczną i do jakiej partii jest im najbliżej? Przynajmniej graliby w otwarte karty.

A tak możemy tylko oglądać zamanipulowane programy typu "Misja specjalna". To widowisko oparte na przeciekach, w których dochodziło do swobodnego ferowania wyroków - najczęściej wobec przeciwników politycznych PiS. Byliśmy też wielokrotnie świadkami ręcznego sterowania najważniejszym programem informacyjnym, co owocowało materiałami przychylnymi wobec rządu PiS (zauważyli to nawet zagraniczni obserwatorzy przebywający w Polsce podczas kampanii wyborczej).

To tylko kilka przykładów, które obniżają wiarygodność pana Urbańskiego jako szefa telewizji publicznej. To bardzo szkodliwe, gdy potężna telewizja, która posiada wielomilionową publiczność, tak otwarcie i natarczywie współpracuje z propagandą rządzących. A właśnie tak działo się za czasu rządów PiS. Zresztą TVP nadal faworyzuje jedną partię.

Właśnie dlatego obrona prezesa Urbańskiego ze strony Jarosława Kaczyńskiego jest absurdalna. Czyżby były premier chciał, abyśmy zapomnieli, że to właśnie media były pierwszą wielką zdobyczą PiS, kiedy ta partia przejęła władzę?

Ireneusz Krzemiński - socjolog, publicysta
Nie ulega dla mnie wątpliwości, że prawicowe kierownictwo polskiej telewizji publicznej - zarówno pod rządami Bronisława Wildsteina, jak i obecnego prezesa Andrzeja Urbańskiego - pobiło na głowę brakiem pluralizmu, stronniczością i zgoła politycznym "sługusostwem" wcześniejsze osiągnięcia postkomunistów na tym polu.

Między telewizją Wildsteina a Urbańskiego zachodzi wszakże istotna różnica: ten pierwszy usiłował narzucić i podporządkować telewizji publicznej bardzo wyraźną orientację ideologiczną. Z całą pewnością była to telewizja zaangażowana politycznie po ideowej stronie, ale nie oznaczało to lojalności politycznej wobec wówczas rządzącej prawicy PiS-owskiej i jej - pożal się Boże - koalicjantów. Tymczasem Andrzej Urbański zdefiniował swoją rolę na tym przygotowanym tak starannie gruncie jako jednoznaczne opowiedzenie się i dbanie o bieżący polityczny interes PiS i jego przywódców.

Urbańskiego powinno się odwołać. Ale niedobrze by się stało, gdyby odwołanie urzędującego prezesa TVP miało nastąpić w jakimś represyjnym trybie. Najlepszym sposobem na zmianę byłoby jak najszybsze uruchomienie przez rządzącą koalicję procedury ustanowienia nowego prawa, powołania na nowych zasadach instytucji zarządzających publicznymi mediami. Tym bardziej, że Platforma Obywatelska ma do dyspozycji niejeden projekt nowej ustawy o radiofonii i telewizji przygotowany przez różne ciała społeczne i może łatwo z nich skorzystać - zyskując dodatkowo uznanie ze strony tych intelektualnych i dziennikarskich środowisk, które już dawno o tym myślały.