Prokuratura domaga się, by były już dyrektor artystyczny Diora zapłacił grzywnę w wysokości co najmniej 10 tys. euro, nie żądała jednak kary więzienia.

Reklama

Sam oskarżony podczas siedmiogodzinnej rozprawy w paryskim sądzie przeprosił za swoje zachowanie i stanowczo potępił rasizm i antysemityzm, dodając, że "nie ma na nie miejsca w naszym społeczeństwie". Incydenty ze swoim udziałem tłumaczył uzależnieniem od alkoholu, narkotyków i leków, a także przepracowaniem i żałobą po przyjacielu Stevenie Robinsonie.

>>> Skandalista Galliano i jego szalone kreacje. Zobacz zdjęcia!

Po obejrzeniu nagrania, na którym obraża gości paryskiego baru, projektant powiedział: "Nie pamiętam tego. Na nagraniu widzę osobę, która potrzebuje pomocy. Ten mężczyzna to nie John Galliano, to skorupa Johna Galliano". "Nigdy nie żywiłem takich poglądów, nigdy tak nie myślałem" - dodał.

Zdaniem powódki Geraldine Bloch słowo "Żyd" padło z ust projektanta "co najmniej 30 razy". Jednak jak pisze dpa, troje z pięciorga powołanych świadków zeznało, że nie słyszało antysemickich inwektyw, jakie miał wypowiadać Galliano.

Za wygłaszane publicznie, obraźliwe i rasistowskie wypowiedzi we Francji grozi do pół roku więzienia i grzywna do 22,5 tys. euro.

Jeśli jednak sąd uzna, że obraźliwe uwagi nie były słyszane przez obecne na miejscu osoby, obelgi będą traktowane jako wygłoszone niepublicznie, a więc rozpatrywane w kategoriach drobnego przewinienia, karanego grzywną.