Część pracy w Niemczech krytycznie ocenia w czwartek reakcję rządów i instytucji UE na protesty wobec międzynarodowej umowy ACTA, którą w środę odrzucił Parlament Europejski. Choć umowa zasługuje na krytykę, to była słuszna - twierdzą gazety. Zgraja rzuciła się na ACTA i zwyciężyła - napisał dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung".

Reklama

"Godne politowania jest to, jak niemiecki rząd (w osobie minister sprawiedliwości Sabine Leutheusser-Schnarrenberger), niemiecki Bundestag i teraz także Parlament Europejski potulnieją wobec dezinformacji i zastraszania ze strony tej społeczności internetowej. Jeszcze gorsze jest to, że hołduje się agitacji przeciwko prawu i ustawom niczym nowej formie demokracji, a każde wskazanie na totalitarne cechy tego cyfrowego motłochu wyszydzane jest jako lobbing - jak teraz ponownie przez kogóżby innego, jak nie przez (partię) Piratów. Kto jednak, jak nie bezwzględne lobby wygrało teraz z ACTA?" - pisze "FAZ"

"Tagesspiegel" podkreśla, że motywy, które leżały u podstaw umowy ACTA były słuszne. Kraje, które nie żyją z taniej produkcji, ale ze sprzedaży idei, pomysłów i innowacji, mają interes w tym, aby te nie były kopiowane za darmo. To, co było oczywiste w świecie produktów analogowych, w przypadku produktów cyfrowych zderzyło się z nową złą kulturą darmochy w internecie - ocenia gazeta.

Oczywiście w imię praw autorskich nie wolno wprowadzać samowolnej kontroli. Ale ludzie tworzący dobra kultury także mają prawo do ochrony ich własności intelektualnej. Dopatrywanie się w tym lekceważenia postępu społecznego i cywilizacyjnego jest niesprawiedliwym humbugiem, bo cały obieg gospodarczy opiera się na własności. Byłoby lepiej renegocjować ACTA, zamiast natychmiast ją pogrzebać - pisze "Tagesspiegel".

Dziennik "Financial Times Deutschland" pisze, że porozumienie zasłużyło na pewną krytykę. Jego sformułowania są niejasne i dlatego zachęca do spekulacji. Zostało przygotowane w niewielkim międzynarodowym gronie. Nie wyjaśniono, co właściwie zmieni się po jego ratyfikacji i dlaczego Europa go potrzebuje. Miało przecież wprowadzić europejskie standardy w innych regionach świata - ocenia gazeta.

Dodaje, że z tych powodów można zrozumieć sprzeciw wobec umowy. Przerażające było jednak to, jak polityka zareagowała na opór z internetu: najpierw arogancko i lekceważąco, potem panicznie i bez zastanowienia - ocenia.

Według "FTD" zwolennicy ACTA mieli jednak dobre argumenty. Porozumienie zostało bowiem tak ogólnie sformułowane, aby możliwie najwięcej krajów na świecie mogło je zaakceptować, a jego celem nie jest nic innego, jak ochrona prawa autorskiego, czyli walka z podrabianiem produktów i nielegalnym kopiowaniem filmów i muzyki - wskazuje dziennik. Umowa nigdy nie była zagrożeniem demokracji i praw obywatelskim, co uczynili z niej przeciwnicy. Ale była dobrym wizerunkiem wroga w walce przeciwko ustawom, które zakazują masowego kopiowania i rozpowszechniania filmów, muzyki oraz e-książek"- podkreśla "FTD".

Według gazety rządy i Komisja Europejska powinny wyciągnąć naukę ze sporu o ACTA i w przyszłości nigdy nie odrzucać z góry krytyki użytkowników internetu, lecz bronić się za pomocą argumentów. Z kolei internetowi aktywiści - pisze "FTD" - nie mogą posługiwać się półprawdami.