Premier Ukrainy zapewnia, że jego rząd kontroluje sytuację w państwie. Tymczasem opozycja nadal pikietuje budynki rządowe. Według Mykoły Azarowa, Ukraińcy nie mają żadnych powodów, aby protestować i są zmuszani przez swoich liderów do nielegalnych działań. Komentatorzy zauważają, że władze nie spełniły żadnych żądań protestujących. Nie zwolniono nawet ministra spraw wewnętrznych Witalija Zacharczenkę, który odpowiada za brutalną pacyfikację manifestacji na placu Niepodległości w sobotę przed świtem.
Politolog Wadym Karasiow przekonuje, że rządzący liczą na to, że po pewnym czasie protesty ucichną i wszystko zakończy się wojną pozycyjną, która potrwa do 2015 roku i wyborów prezydenckich. Jednocześnie spadnie poparcie dla opozycji, jako siły, która nie jest w stanie nic zrobić, nawet zdymisjonować rządu.
Wczoraj w Radzie Najwyższej opozycji nie udało się odwołać rządu Mykoły Azarowa. Oponentom władz zabrakło głosów. Dziś zablokowali oni posiedzenie parlamentu z powodu aresztowania na 2 miesiące 9 osób, które jakoby brały udział w niedzielnych zamieszkach przed Administracją Prezydenta. Opozycja twierdzi, że są to przypadkowi ludzie, którzy nie odpowiadali za użycie siły, a prawdziwi prowokatorzy współpracują z władzami i dlatego sądy nimi się nie interesują.