Pierwsze informacje medialne mówiły o samolocie, który przed zestrzeleniem miał otrzymać trzy ostrzeżenia. Turecka agencja NTV podała jednak, że chodziło o drona - czyli obiekt bezzałogowy.
Do zdarzenia doszło w pobliżu granicy z Syrią. Jak czytamy w komunikacie, zestrzelenia dokonano "zgodnie z zasadami podejmowania działań przy użyciu siły, a turecka armia nadal będzie je stosować".
Służby prasowe rosyjskiego ministerstwa obrony zareagowało błyskawicznie - informując, że wszystkie rosyjskie samoloty wojskowe biorące udział w operacji nad Syrią, wróciły bezpiecznie do bazy, natomiast wszystkie drony operują zgodnie z wcześniejszymi planami. Mimo tych zapewnień, Amerykanie podejrzewają, że Turcy zestrzelili rosyjskiego bezzałogowca.
Na początku października doszło do dwóch incydentów z udziałem rosyjskich myśliwców, które samowolnie przekroczyły turecką granicę. Wtedy Ankara zapowiedział zdecydowaną reakcję i ostrzegła, że podobne przypadki znacznie pogorszą dwustronne stosunki z Moskwą.
Od kilkunastu dni w Syrii rosyjskie lotnictwo dokonuje nalotów na cele terrorystów, między innymi tych z Państwa Islamskiego. Po interwencji Moskwy do walk włączył się Iran.