W rekordowo długim, trwającym aż półtorej godziny przemówieniu Trump zapowiedział, że w przypadku zwycięstwa wyborczego w listopadzie będzie „prezydentem prawa i porządku”, ukróci nielegalną imigrację przez zbudowanie muru na granicy z Meksykiem i wypowie zawarte przez USA wielostronne układy o wolnym handlu, aby zahamować ucieczkę miejsc pracy za granicę.
Mam dla wszystkich wiadomość: zbrodnia i przemoc na ulicach wkrótce się skończą. Bezpieczeństwo zostanie przywrócone. Nie może być pomyślności bez prawa i porządku - powiedział, przytaczając rosnące statystyki przestępczości. Położył przy tym nacisk na zabójstwa dokonane przez nielegalnych imigrantów.
Ameryka – mówił Trump – musi przede wszystkim nie dopuścić do imigracji muzułmanów, spośród których głównie rekrutują się terroryści, w tym także uchodźców z Syrii i innych krajów Bliskiego Wschodu.
Walka z terroryzmem islamskim – podkreślał - jest dla USA ważniejsza niż popieranie demokracji na świecie i pomoc w odbudowie upadłych państw. Powiedział, że ogłoszenie przez NATO programu walki z terroryzmem „jest krokiem we właściwym kierunku”.
Zwrócił uwagę, że Ameryka musi położyć kres niepotrzebnym - jego zdaniem - wojskowym interwencjom za granicą i skupić się na problemach kraju. Powtórzył żądanie wobec sojuszników USA z NATO, żeby płacili „swój sprawiedliwy udział” we wspólnej obronie.
Hasłem przewodnim jego ewentualnej prezydentury będzie – jak zapowiedział Trump – „America First” (Ameryka przede wszystkim). Jako jedyne zewnętrzne zagrożenie dla USA wymienił Państwo Islamskie.
Najwięcej miejsca w przemówieniu poświęcił sprawie nielegalnej imigracji. Nie chcemy nielegalnych imigrantów i uchodźców w naszym kraju - powiedział, krytykując propozycję kandydatki Demokratów na prezydenta Hillary Clinton, żeby zwiększyć limit przyjęć uchodźców z Syrii.
Ja chcę przyjmować tylko tych, którzy popierają nasze wartości i kochają nasz naród - oświadczył Trump.
Potwierdził przy tym znaną z kampanii w prawyborach obietnicę budowy muru na granicy z Meksykiem. Słuchajcie mnie uważnie. 28 stycznia, gdy złożę przysięgę prezydencką, Amerykanie w końcu obudzą się w kraju, w którym prawo będzie wreszcie przywrócone - powiedział z emfazą.
Zebrani na konwencji delegaci powitali to długotrwałą owacją.
Trump przyrzekł także rewizję lub zerwanie układów o wolnym handlu, takich jak NAFTA (z Kanadą i Meksykiem) czy TPP (z krajami regionu Pacyfiku), które, jak przekonywał, są niekorzystne dla USA i powodują ucieczkę miejsc pracy za granicę.
Nigdy nie podpiszemy złych układów handlowych. Tu znowu trzeba się kierować zasadą America First. Będziemy zawierać porozumienia z pojedynczymi krajami, osobno. Ale nie z krajami, które nas oszukują - oznajmił.
Czas pokazać całemu światu, że Ameryka wróciła – silniejsza niż kiedykolwiek! (…) Zaczniemy znowu zwyciężać! - oświadczył na zakończenie.
Jego mowa była odstępstwem od zasad Partii Republikańskiej, która popierała zawsze wolny handel, zaangażowanie USA w rozwiązywanie światowych problemów i konfliktów zbrojnych, i na ogół sprzyjała legalnej przynajmniej imigracji – korzystnej dla biznesu, którego GOP zawsze była orędownikiem.
Wystąpienie Trumpa nawiązywało do dawniejszych nurtów w GOP – nacjonalizmu z akcentami populistycznymi i do izolacjonizmu sprzed drugiej wojny światowej. Amerykanizm, nie globalizm, będzie naszym credo” - powiedział kandydat.
Lewicowi komentatorzy zwracają uwagę, że Trump odwoływał się do lęków, frustracji i niezadowolenia Amerykanów strasząc wyborców chaosem, przestępczością i anarchią. Szczególnie krytykuje się jego tyrady przeciw imigrantom i uchodźcom, jako małoduszne.
Było to kolejne odejście od tradycji – niemal wszyscy kandydaci do Białego Domu, także republikańscy, prezentowali raczej przesłanie wielkoduszne, optymistyczne i pozytywne, akcentując nie podziały i resentymenty, tylko harmonię i jedność społeczeństwa. Komentatorzy oceniają, że przemówienie nie było skierowane do centrowych, wahających się wyborców, lecz do twardej bazy jego elektoratu.
Jedynym wyjątkiem był tu apel do lewicowych wyborców Bernie Sandersa z Partii Demokratycznej, którzy podobnie jak Trump żywią niechęć do układów o wolnym handlu, aby „przyłączyli się” do jego obozu. Służyły też temu obietnice reform w duchu populistycznym, np. odbudowy infrastruktury.
Zbudujemy nowe tunele, drogi... Stworzy to miliony nowych miejsc pracy - oświadczył Trump. Przyrzekł, że będzie się troszczył o wszystkich „zapomnianych” Amerykanów. Obiecał też obniżki podatków i zmniejszenie regulacji rządowych dla biznesu. Wspominając swego ojca, po którym odziedziczył firmę budowlano-deweloperską, powiedział, że podobnie jak on „kocha robotników” pracujących na budowach.
Przedstawiając kolejne punkty swego programu, za każdym razem atakował swoją rywalkę w walce o Biały Dom Hillary Clinton albo wytykał zaniedbania administracji prezydenta Baracka Obamy. Byłą sekretarz stanu USA oskarżał o korupcję i nazywał „marionetką elit” obcych krajów, które „przekupują naszych polityków”.
W pierwszym sondażu, przeprowadzonym przez telewizję CNN, większość telewidzów odpowiedziała, że przemówienie prezydenckiego kandydata GOP im się podobało.
Przemówienie Trumpa zapowiedziała na scenie jego starsza córka Ivanka, wiceprezeska jego korporacji Trump Organization. W swoim wystąpieniu opowiadała o kandydacie GOP jako ojcu i o swoich doświadczeniach w rodzinnej firmie.
Podkreśliła, że w firmie kobiety nie są dyskryminowane – zajmują wysokie stanowiska i otrzymują te same płace co mężczyźni na równorzędnych stanowiskach. Powiedziała, że Trump przeprowadzi reformy ułatwiające sytuację pracujących poza domem kobiet. Mówiła z naciskiem, że jej ojciec jest obrońcą i rzecznikiem zwykłych ludzi, wbrew opiniom rozpowszechnianym o nim przez jego przeciwników.
Na konwencji wyświetlono także film o Trumpie, przypominający jego życiorys i karierę biznesmana.