Według niego za wzmocnieniem militarnym Sojuszu na wschodniej flance powinno iść też wzmocnienie jego zdolności do obrony przed atakami w sferze informacyjnej.
- Po rosyjskiej inwazji na Krym i najechaniu Donbasu zaczęliśmy zastanawiać się, jak przystosować NATO do tej sytuacji. Za moich czasów dokonaliśmy wstępnej adaptacji, która dotyczyła m.in. tzw. szpicy NATO (Very High Readiness Joint Task Force – VJTF), przeorganizowaliśmy polską siedzibę (Międzynarodowego Korpusu Północno-Wschodniego) w Szczecinie. I przede wszystkim skupiliśmy się na wysuniętej obecności NATO w najbardziej narażonych krajach - przypomniał gen. Breedlove.
- Dopracowywaliśmy naszą odpowiedź, zdefiniowaliśmy to, co musimy zrobić w tych najbardziej wysuniętych krajach NATO. I to się dzieje, NATO uczyniło wysuniętą obecność rzeczywistą i trwałą - zaznaczył były dowódca wojsk NATO w Europie.
Ale - jak oświadczył - "trzeba zrobić więcej". Według Breedlova potrzebne są działania wszystkich sojuszników. - Właściwym narzędziem powinna być formuła DIME (dyplomatic, informational, military, economic), czyli szerokie spojrzenie na możliwą odpowiedź. Dokonaliśmy dużego wzmocnienia militarnego, ale powinniśmy przywiązać większą wagę do odpowiedzi dyplomatycznej i na pewno informacyjnej - ocenił.
- Podlegamy atakowi na wielką skalę ze strony Rosji w sferze informacyjnej, podlegamy wojnie informacyjnej. I nie ma na to żadnej odpowiedzi z naszej strony. W kwestii ekonomii - wprowadzamy sankcje, ale musimy spojrzeć szerzej na te trzy wymiary - dyplomatyczny, informacyjny i ekonomiczny i odpowiedzieć w taki sposób, w jaki odpowiadamy w wymiarze wojskowym - podkreślił generał.
Łukasz Osiński, Agata Jabłońska-Andrzejczuk