Do ataku doszło na ceremonii upamiętniającej 20. rocznicę śmierci przywódcy szyickiej mniejszości w Afganistanie, Abdula Alego Mazariego. Według relacji agencji EFE, podczas jednego z przemówień nieznani sprawcy ukryci w budynku nieopodal zgromadzenia otworzyli ogień w kierunku tłumu.

Reklama

Z kolei obecny na miejscu rzecznik premiera Abdullaha Abdullaha Fraidun Kwazun poinformował, że atak rozpoczął się od wybuchu. - Widocznie w pobliżu uderzyła rakieta - powiedział rzecznik w rozmowie z agencją Reutera.

Choć w miejscu ataku obecni byli politycy wysokiego szczebla wraz z szefem rządu na czele, żaden z nich nie ucierpiał. Według informacji rzecznika afgańskiego MSW Nasrata Rahimiego, przekazanej za pośrednictwem WhatsApp, zamachowcy zabili co najmniej dwie osoby i ranili 18. Rahimi zaznaczył, że nie jest to ostateczny bilans i rzeczywiście wkrótce potem afgański resort zdrowia poinformował, że co najmniej 27 osób zginęło, a 29 zostało rannych.

Afgański prezydent Aszraf Ghani ocenił na Twitterze, że zamach był "zbrodnią przeciwko ludzkości i przeciwko jedności Afganistanu". Jak dotąd tożsamość sprawców jest nieznana. Jak pisze AFP, do zamachu nie przyznają się talibowie. Do ataku doszło niecały tydzień po podpisaniu porozumienia USA z Talibanem.

AFP sugeruje, że za zamachem mogli stać dżihadyści z Państwa Islamskiego. Odkąd organizacja pojawiła się w Afganistanie, liczba ataków przeciwko mniejszości szyickiej znacznie się powiększyła. IS przyznało się do podobnego zamachu przeprowadzonego rok temu, podczas takich uroczystości jak w piątek.