Na razie Fritzl siedzi w areszcie tymczasowym, który sędzia może przedłużać. Okazuje się jednak, że nawet jeśli emerytowany inżynier usłyszy zarzut gwałtu, spędzi za kratkami najwyżej 15 lat - ujawnia telewizja CNN. Bo austriackie prawo nawet za gwałcenie i przetrzymywanie własnych dzieci nie przewiduje surowszych kar.
Tymczasem austriacka policja sprawdza wszystkie nieruchomości, których właścicielem jest Fritzl. Funkcjonariusze nie wykluczają, że w kolejnych domach mogą być uwięzione inne ofiary porywacza-gwałciciela.
Na jaw wychodzą też kolejne szczegóły przerażającej sprawy. Policja dowiedziała się o piwnicy grozy w Amstetten z kartki przyczepionej do ubrania wnuczki Fritzla. Gdy dziewczynka zasłabła, dziadek podrzucił ją do szpitala. Nie zauważył jednak, że matka dziewczynki wszyła w jej ubranie kawałek papieru z prośbą o pomoc.
Lekarze zbadali DNA dziewczynki i okazało się, że jej dziadek jest jednocześnie jej ojcem. Wtedy wezwali policję. Funkcjonariusze wpadli do domu i uwolnili córkę zwyrodnialca i jej dzieci. Trzymał ich zamkniętych w dźwiękoszczelnej piwnicy.
Pozostała trójka dzieci mieszkała w domu razem z nim i jego żoną. Kobiecie wmówił, że dzieci podrzuciła córka, która nie daje sobie rady z ich wychowaniem.