Do zdarzenia doszło na polu nieopodal wsi Harbacha, około 20 km od granicy z Ukrainą. Brak informacji, czy pocisk uderzył w terytorium Białorusi, czy został zestrzelony przez białoruskie siły obrony przeciwrakietowej. Nie ma też doniesień o ofiarach - czytamy na łamach Biełaruskiego Hajuna.

Reklama

Jak powiadomiła służba prasowa Łukaszenki w kanale Puł Pierwogo, przywódca "został niezwłocznie poinformowany o upadku ukraińskiej rakiety na Białorusi". Władze w Mińsku zdecydowały o wysłaniu na miejsce incydentu zespołu śledczych i przedstawicieli resortu obrony. Jednym ze scenariuszy wydarzeń rozpatrywanych przez białoruski reżim ma być "wypadek analogiczny do niedawnego (podobnego) przypadku w Polsce, gdy rakieta poleciała w niewłaściwą stronę".

Wybuch w Przewodowie

Do wybuchu w Przewodowie w woj. lubelskim doszło 15 listopada, w dniu, w którym rosyjskie wojska przeprowadziły zmasowany ostrzał Ukrainy. Na teren suszarni, blisko granicy z Ukrainą, spadł pocisk – jak później informowały polskie władze – najprawdopodobniej ukraińskiej obrony przeciwrakietowej. Zginęło wówczas dwóch mieszkańców wsi. Rząd w Warszawie powiadomił, że sytuacja ta była wynikiem nieszczęśliwego wypadku.

Pomiędzy końcem października i początkiem grudnia odnotowano też dwa podobne incydenty w Mołdawii. Po pierwszym z nich ministerstwo spraw zagranicznych Mołdawii poinformowało, że uznało przedstawiciela rosyjskiej ambasady w Kiszyniowie za persona non grata.