Tykająca bomba to 72-milimetrowy pocisk artyleryjski, którego odłamki zabijają oddalonych nawet o kilkaset metrów. Nieroztropny gliwiczanin postanowił zabrać broń do domu, by - jak później tłumaczył - porównać złom ze zdjęciami w internecie.
I gdy już przeczytał co nieco o znalezisku, tak się przeraził, że zawiózł je na komisariat. Mało tego, wyjął pocisk z bagażnika i rzucił na chodnik. Przerażeni policjanci zamknęli całkowicie ulicę i wezwali saperów. Ci wywieźli pocisk na poligon i zdetonowali.
Lekkomyślnego mężczyznę nie zatrzymano, choć za narażenie na utratę zdrowia i życia wielu ludzi groziło mu 8 lat więzienia. Policjanci stwierdzili jednak, że nie będą nękać młodego gliwiczanina, bo nie zataił swego znaleziska ani nie chciał w jakikolwiek sposób go wykorzystać.
Przez bezmyślność 23-letniego mieszkańca Gliwic mogło zginąć wielu ludzi. Mężczyzna znalazł w lesie pocisk artyleryjski i zamiast powiadomić o tym władze, sam postanowił się nim zająć. Wrzucił do bagażnika auta i pojechał do domu. Niewybuch tylko cudem nie eksplodował. W końcu przywiózł bombę na komisariat.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama