Polskie Towarzystwo Badania Bólu od ponad roku wysyła kolejne pisma do Narodowego Funduszu Zdrowia z prośbą o przywrócenie pełnej refundacji tzw. regionalnych technik znieczulenia bólu.

"To zastrzyk, który blokuje nerwy. Pomaga w sytuacjach, gdy zawodzą leki" - tłumaczy prof. Jan Dobrogowski, prezes Polskiego Towarzystwa Badania Bólu. Taki zastrzyk byłby prawdziwym błogosławieństwem dla tysięcy ludzi cierpiących np. na bóle kręgosłupa, rwę kulszową i wszelkie bóle neurologiczne, w tym migreny.

Reklama

Ostre migreny ma od dzieciństwa 21-letni Bartosz Binasiewicz, student ekonomii z Leszna. Mężczyzna opowiada, że czasami ból jest tak silny, że kończy się torsjami. A wywołać go może wszystko: nagły stres, a nawet większy wysiłek fizyczny. "Zapobiegawczo rano i wieczorem biorę więc leki przeciwpadaczkowe. A podczas ataku migreny szybko łykam bardzo mocną tabletkę z grupy tryptanów. Niestety te lekarstwa są bardzo drogie: sześć tabletek imigranu kosztuje ok. 250 złotych, a wystarcza mi na niecały miesiąc" - mówi. Bartosz Binasiewicz odwiedził już wielu specjalistów, ale żaden nie potrafił mu pomóc. Ulgę mógłby mu przynieść zastrzyk blokujący ból, ale jest jeszcze droższy niż tabletki, a rok temu NFZ skreślił go z listy zabiegów refundowanych.

W podobnej sytuacji jest 52-letnia Bożena Kuś z małej miejscowości pod Szczecinem. "Mam zwyrodnienia kręgosłupa i wysunięty dysk. Lekarze chcą, żebym zrobiła operację, ale nie zgodzę się na to, bo istnieje duże ryzyko, że przestanę po niej chodzić. Dlatego łykam garściami ibuprom albo panadol. Są jednak takie okresy, że z bólu nie mogę chodzić. Ostatnio, kiedy miałam ostry atak, ledwo dowlokłam się do przychodni. Kilka razy po drodze musiałam przysiadać na murkach. Dostałam silny zastrzyk przeciwbólowy i lekarz przepisał mi zastrzyki na kolejne dni. Oczywiście pełnopłatne" - opowiada.

Od wielu lat cierpi również 65-letnia Wacława Kowalska z Krakowa. "Mam zwyrodnienie prawego kolana i czeka mnie operacja wszczepienia endoprotezy. Czasem ledwie powłóczę nogami, ale zaciskam zęby i staram się być silna. Gdy ból jest bardzo ostry, zażywam przepisany przez ortopedę ketonal" - tłumaczy.

Dlaczego lekarze nie proponują szybkiego znieczulenia osobom cierpiącym na choroby przewlekłe? Z wielu przyczyn: lek doustny łatwiej zaaplikować, a znieczulenie regionalne potrafią wykonywać jedynie anestezjolodzy i ortopedzi. Ale najpoważniejszą przeszkodą jest to, że zastrzyki nie są refundowane przez NFZ.

W większości krajów Unii jest inaczej. Na przykład w sąsiednich Czechach i na Słowacji te zabiegi są standardem. Eksperci podkreślają, że techniki znieczulenia regionalnego są mniej inwazyjne i znacznie tańsze od zabiegów neurochirurgicznych. A w trudnych przypadkach diagnostycznych mogą nawet precyzyjnie wskazać źródło bólu i umożliwić właściwe leczenie. "Miałem niedawno pacjentkę, która cierpiała na zespół cieśni nadgarstka (bolesny ucisk nerwu dłoni - red.), co jest wskazaniem do operacji. Daliśmy jej blokadę pod więzadła i operacja nie była konieczna. Takie przypadki mógłbym mnożyć" - mówi prof. Dobrogowski.

Reklama

Eksperci zwracają uwagę, że dla NFZ o wiele wygodniejsze jest trzymanie chorego w szpitalu. "W naszym kraju nie opłaca się opieka ambulatoryjna. W Stanach Zjednoczonych 80 proc. wszystkich operacji wykonuje się w jednodniowych klinikach, a potem pacjent wraca do domu. W Polsce jedynie 15 proc., bo NFZ nadal promuje tych pacjentów, którzy leżą na szpitalnym łóżku" - przyznaje gorzko prof. Krzysztof Kusza, krajowy konsultant ds. anestezjologii i intensywnej terapii.

Prawdziwy koszmar przeżywają osoby chorujące na raka. "Brak refundacji jest szczególnie dotkliwy dla chorych na nowotwór, u których farmakoterapia jest nieskuteczna lub związane z nią niepożądane objawy są bardzo poważne i powodują dodatkowe cierpienie" - twierdzą eksperci z Polskiego Towarzystwa Badania Bólu.

I wyliczają: co roku na raka umiera ponad sto tysięcy osób, a z tego co szósty w ogromnych męczarniach, bo nie działa na niego standardowa terapia z opioidami włącznie. "Niestety nadal pokutuje przekonanie, że rak musi boleć. Co chwilę trafia do mnie ktoś, kto od dawna przegrywa walkę z bólem, bo nie działają na niego leki" - opowiada prezes towarzystwa Dobrogowski.

"Byłam świadkiem śmierci bliskiej osoby, którą zżerał rak kości, a szpital nie mógł podawać dość leków znieczulających, by uśmierzyć ten ból. Trwało to kilka tygodni. Nigdy nie zapomnę tej Golgoty umierania" - napisała na forum dziennik.pl internautka o imieniu Maria. Jej krewnemu nikt nie zaproponował znieczulenia miejscowego, mimo że takie są rekomendacje Europejskiego Towarzystwa Onkologii Medycznej.

Na razie nic nie wskazuje na to, by sytuacja miała się poprawić. Wszystkie apele wysyłane do NFZ przez Polskie Towarzystwo Badania Bólu pozostają bez odzewu. Być może coś się zmieni po interwencji rzecznika praw obywatelskich, który właśnie przygotowuje wystąpienie w tej sprawie do minister zdrowia.

p

Magdalena Janczewska: Co znajdzie się w liście rzecznika praw obywatelskich do Ministerstwa Zdrowia?
Janusz Szymborski*: Chcemy prosić o wyjaśnienie, dlaczego ból u polskich pacjentów nie jest leczony na poziomie europejskim i co resort zdrowia zamierza z tym zrobić. Bo że są z tym problemy, wiemy z docierających do nas licznych sygnałów: choćby z doniesień prasowych, listów od ekspertów, a także od samych chorych. I nie chodzi tylko o szpitale. Największym problemem jest opieka ambulatoryjna. Nasze stanowisko jest jasne: zwalczenie bólu związanego z chorobami przewlekłymi oznacza poprawę jakości życia, a skuteczna walka z bólem to prawo pacjenta.

Dlaczego w Polsce ból jest źle leczony?
Przede wszystkim dlatego, że lekarze opieki podstawowej są niedostatecznie do tego przygotowani. Poza tym lekarze skupiają się jedynie na przepisywaniu leków przeciwbólowych, a nie walczą z przyczyną przewlekłych dolegliwości. Na Zachodzie np. w 40 proc. przypadków schorzeń kostno-stawowych przepisuje się rehabilitację, w Polsce zaledwie w kilku. Nie mamy też wypracowanych standardów leczenia bólu. Wielu lekarzy nie przepisuje na przykład leków opioidowych (np. morfiny) skutecznych w uśmierzaniu bólów przewlekłych, np. nowotworowego, uważając, że mają one działanie uzależniające, co jest w przypadku tych chorych kompletnym nieporozumieniem.

Czy są jeszcze inne skutki niewłaściwego leczenia bólu?
Tak. Pacjenci idą do apteki, a następnie faszerują się tabletkami. Po czym my wszyscy musimy płacić za dializy nerek, leczenie wątroby czy astmy. Te choroby są właśnie pokłosiem aplikowania leków przeciwbólowych bez kontroli. Tymczasem w wypadku wielu schorzeń - między innymi przy nowotworach, schorzeniach kręgosłupa czy bólach neurologicznych - w cierpieniu mogłoby ulżyć znieczulenie regionalne, czyli zastrzyk blokujący nerwy, który niestety nie jest refundowany. Wiemy, że w tej sprawie Polskie Towarzystwo Badania Bólu wystosowało wiele listów do NFZ. I jak nam wiadomo, żaden nie doczekał się odpowiedzi.

*prof. Janusz Szymborski jest pełnomocnikiem ds. rodziny rzecznika praw obywatelskich