Poseł PiS Karol Karski najpierw tylko się tłumaczył, teraz przechodzi do kontrataku. "Wie pan, na Cyprze jest dużo Rosjan..." - mówi reporterowi "Super Expressu" Karski. "To wszystko łatwo można poskładać. Ktoś narozrabiał, w nas uderzono" - przekonuje.
Wersję o rosyjskim spisku Karski rozpowiada także w partii. "Faktycznie, Karol uważa, że całe zamieszanie to prowokacja rosyjskiego wywiadu" - mówi bulwarówce jeden z czołowych polityków PiS.
"To sytuacja doskonale znana w psychologii sądowej. Ktoś, kto nie chce wyjawić prawdy, wymyśla najróżniejsze kombinacje, np. że padł ofiarą ogólnoświatowej intrygi. Pójście w zaparte i odwracanie uwagi jest psychologicznie zrozumiałe. Niestety, w tych swoich fantazjach łatwo narazić się na śmieszność" - ocenia psycholog, prof. Zbigniew Nęcki.
Poseł Karski i jego kompan z sejmowej ławy Łukasz Zbonikowski tłumaczą się, że to nie oni rozbili wózki golfowe na cypryjskich skałach. "Ja meleksem nie jeździłem. Widziałem go jedynie na plaży" - tłumaczył Karski. Dodał zarazem, że przecież nie mógł być pijany ani w ogóle pić alkoholu, skoro brał wówczas antybiotyki.
Hotel wystawił rachunek za zniszczenia na 10 tysięcy euro. Posłowie PiS uznali to za szantaż i próbę wyłudzenia pieniędzy. "W związku z tym, iż naruszono naszą godność oraz dobre imię Polskiego Sejmu, domagamy się od hotelu natychmiastowego wycofania pomówień oraz przeprosin" - napisał w oświadczeniu Łukasz Zbonikowski.