Policjanci planowali swoją operację w ścisłej tajemnicy. "Grupy uderzeniowe” do ostatniej odprawy we wtorek o świcie nie wiedziały, kogo będą zatrzymywać.

>>>Policjant informatorem mafii?

Reklama

"Wiedzieliśmy, że mamy doczynienia z rasowymi bandytami. Policjanci byli uzbrojeni w długą broń. Obstawiliśmy blisko dwadzieścia mieszkań i domów, gdzie kryli się przestępcy" - mówi oficer policji. "We wszystkie te miejsca weszliśmy dokładnie o tej samej porze" - dodaje rzecznik komendanta stołecznej policji Marcin Szyndler.

>>>Początek wojny gangów o Warszawę

Jednak - jak ustalił DZIENNIK - policjanci nie znaleźli Andrzeja P. "Salaputa”, czyli bossa tzw. "grupy markowskiej”. W akcję jego odnalezienia włączyło się Centralne Biuro Śledcze. "Nie wiemy, co się stało. Sprawdzamy, czy pomógł mu przypadek, czy też został ostrzeżony" - przyznaje oficer stołecznej policji. Sprawa jest o tyle niepokojąca, że pozostałych 15 bandytów udało się pojmać. Wśród nich jest gangster o pseudonimie "Komandos”, który w 1992 roku zamordował w Żyrardowie policjanta.

Reklama

>>>Brutalny bandyta ośmieszył policjantów

"Podejrzewamy, że wszyscy tworzyli zorganizowaną grupę przestępczą kierowaną przez <Salaputa>. Mają na koncie wymuszenia haraczy, rozboje, handel narkotykami, a także czerpanie zysków z prostytucji i usułowanie zabójstwa" - wylicza oficer. Zaledwie przed miesiącem członkowie tej grupy wzięli udział w strzelaninie w podwarszawskich Markach. Centralne Biuro Śledcze zaalarmowało wtedy, że stolicy grozi kolejna, niebezpieczna wojna gangów. Śmiertelnie raniony został wtedy jeden z bandytów.

Reklama

>>>Policjanci przeżyli akcję jak w filmie

"Ludzie <Salaputa> skłócili się z inną rosnącą w siłę grupą dowodzoną przez <Belmondziaka>. Zapowiedzieli, że będą się mścić za życie swojego kompana. Nasza akcja miała zapobiec rozlewowi krwi. Niestety nie mamy najważniejszej postaci" - mówi oficer stołecznej policji.

>>>Gangster pozwie tabloid