Dwa lata temu Mariusz K. pilnował w olsztyńskim areszcie Wojciecha Franiewskiego - szefa i pomysłodawcę porwania Krzysztofa Olewnika. Na jego służbie gangster się powiesił. Tydzień temu - w nocy z niedzieli na poniedziałek - w ten sam sposób zabił się też Mariusz K.

Reklama

Ministerstwo sprawiedliwości nie wiedziało o tym przez cztery dni. Najpierw policjanci wysłali faks pod zły numer. Znaleźli go na stronie internetowej aresztu. Potem komunikat dotarł bez informacji, że zabił się strażnik, który pilnował Franiewskiego. Ministerstwo dowiedziało się dopiero w piątek rano. "Po południu powołałem zespoł nadzwyczajny" - mówił na konferencji prasowej minister Andrzej Czuma.

>>>Cztery dni ciszy o samobójstwie strażnika

Dziś ujawniono efekty 2,5-dniowego śledztwa Wynika z niego, że ze śmierć Mariusza K. była bez wątpienia samobójstwem. Ostatnie godziny swojego życia strażnik spędził ze znajomą w Morągu. Po godz. 22 wyszedł od niej i udał się do domu. Po godz. 23 dostała ona kilka SMS-ów, z których wynikało, że ma zamiar się zabić.

Reklama

Dopiero potem Mariusz K. wysłał pożegnanie rodzinie. Około północy napisał w ostatniej wiadomości do znajomej, gdzie może go znaleźć. Ta ruszyła w drogę i przy drodze do miejscowości Raj znalazła powieszonego przyjaciela.

Czy ktoś mu pomógł się zabić? Wykluczył to lekarz, który przeprowadził sekcję zwłok. "Biegły stwierdził, że wszelkie ślady świadczą o tym, że było to samobójstwo" - powiedział prok. Zbigniew Więckiewicz.

Dlaczego więc Mariusz K. się zabił? Miał poważne kłopoty rodzinne i finansowe. "To te dwa czynniki wpłynęły na podjęcie przez niego tragicznej decyzji" - podkreślił prok. Więckiewicz. Jego praca i związek ze sprawą Olewnika nie ma, według resortu sprawiedliwości, żadnego wpływu na samobójstwo.

Reklama

>>>Odtworzyli porwanie Krzysztofa Olewnika

Przed Mariuszem K. i Wojciechem Franiewskim powiesili się także Robert Pazik i Sławomir Kościuk - skazani za zabójstwo Krzysztofa Olewnika na dożywocie.