Piskorski zabrał głos na stronie związanego z nim Stowarzyszenia "Obywatele dla Warszawy". W tekście przyznał, że to on zgodził się na wybudowanie blaszanego hangaru na placu Defilad, ale od razu tłumaczy, że był to świetny pomysł. "Warto przypomnieć, że zanim powstała [hala KDT], cały Plac Defilad przypominał skrzyżowanie prowincjonalnego bazaru ze śmietniskiem i upstrzony był niezliczonymi <szczękami>, budkami, łóżkami polowymi i innymi wymyślnymi konstrukcjami, na których kwitł - w większości nielegalny i przez nikogo nie ewidencjonowany - handel" - pisze były prezydent miasta.

Reklama

>>> Prezydent Warszawy: Czas rozmów się skończył

Piskorski podkreśla jednak, że umowa z kupcami z hali zawarta została tylko na trzy lata i w tym czasie władze miasta miały przygotować się do zabudowy centralnego placu stolicy. Po wygaśnięciu umowy hala miała być przeniesiona w inne miejsce.

"Do tego zmierzały prowadzone przeze mnie prace, które przerwał wybór na Prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego. Wbrew temu, co uzgodniłem z kupcami przedłużył z nimi umowę oraz obiecał pozostawienie hali na Placu Defilad i partycypację miasta w jej przebudowie. Kupcy rzecz jasna ochoczo przystali na tę propozycję, która jak się miało później okazać, stała się początkiem ich dzisiejszych problemów."

Na liście winowajców dzisiejszej bijatyki według Piskorskiego oprócz Lecha Kaczyńskiego znalazła sie też Hanna Gronkiewicz-Waltz. "Doskonale pamiętam jak w blasku kamer odwiedzała kupców z KDT kiedy kandydowała na prezydenta Warszawy, ostentacyjnie obnosząc się ze swoim poparciem dla nich" - twierdzi Piskorski.

Temu twierdzeniu ostro zaprzeczyła w TVN 24 Hanna Gronkiewicz-Waltz. "Nigdy nie byłam w hali KDT, ani na zakupach, ani na spotkaniu z kupcami" - powiedziała.

Przypomnijmy, że wracający do polskiej polityki, były prezydent Warszawy, odwiedził kilka dni temu kupców z KDT i poparł ich protesty przeciwko obecnym władzom miasta.

>>> Przeczytaj historię KDT według Pawła Piskorskiego