"Gdyby udało się osiągnąć porozumienie, to w poniedziałek strajkujące urzędy pocztowe mogłyby zostać otwarte" - zapewnił szef Związku Zawodowego Straży Pocztowej, Krzysztof Fidelis.
Wcześniej pocztowcy umawiali się na rozmowy z dyrekcją dopiero na jutro. Ale poszli po rozum do głowy i uznali, że trzeba konflikt rozwiązać jak najszybciej, bo poczta traci na tym grube pieniądze. Ale przede wszystkim tracą ludzie, którzy od wielu dni nie mogą nic załatwić. I mają rozmawiać jeszcze dziś.
A chodzi oczywiście głównie o pieniądze. Bo pocztowcy chcą zarabiać więcej. Liczą na podwyżkę minimalnego wynagrodzenia do 1300 zł oraz 150 zł podwyżki dla
wszystkich pracowników Poczty od przyszłego roku. Poza tym listonoszom nie w smak, że muszą roznosić darmowe ulotki i pracować ponad limity. Do pracy wrócili na razie tylko listonosze z Bydgoszczy, którym udało się wynegocjować, że nie muszą już biegać z ulotkami i brać obowiązkowych nadgodzin.