Są to samochody osobowe, dostawcze oraz cztery autobusy. Ich wartość opiewa na siedem milionów złotych - powiedział w piątek PAP syndyk Amber Gold.
Dębiński wyjaśnił, że to sędzia komisarz ustali warunki i sposób, w jaki te pojazdy będą zbywane.
W swoim wniosku syndyk masy upadłościowej Amber Gold, oprócz aut, umieści także na liście do sprzedaży inne ruchomości przejęte od spółki, takie jak tablety i telefony komórkowe.
Jak poinformował w piątek PAP rzecznik prasowy gdańskiego sądu okręgowego Tomasz Adamski, b. prezes Amber Gold Marcin P. złożył skargę na działania Józefa Dębińskiego.
Marcin P. kwestionuje głównie rzetelność sprawozdania z czynności zarządcy przymusowego z połowy września, złożonego w sądzie upadłościowym - wyjaśnił PAP Adamski i dodał, że w kolejnych punktach liczącej osiem stron skargi Marcin P. twierdzi generalnie, że majątek spółki jest wyższy niż ustalony przez zarządcę, a zobowiązania niższe.
Rzecznik dodał, że P. w swoim piśmie domaga się też odwołania Dębińskiego z funkcji syndyka Amber Gold, wszczęcia wobec niego postępowania wyjaśniającego, a także informowania o czynnościach w postępowaniu upadłościowym. Informuje także o złożeniu zawiadomienia o możliwości popełnienia przez syndyka przestępstwa; adresatem zawiadomienia ma być Prokuratura Okręgowa w Łodzi - powiedział Adamski.
Nie znam jeszcze tych stawianych mi zarzutów; wiem tylko tyle, co słyszałem w mediach. Gdy dostanę taki wniosek, to się do niego odniosę - powiedział Dębiński.
Jak dodał Adamski, skarga P. na syndyka została przekazana do rozpatrzenia jednemu z sędziów wydziału upadłościowego Sądu Rejonowego Gdańsk-Północ, który to sąd orzekł o upadłości Amber Gold. Zdaniem rzecznika, rozpatrzenie skargi powinno nastąpić w ciągu dwóch tygodni.
W poniedziałek Dębiński złożył w Sądzie Okręgowym w Gdańsku szczegółowe sprawozdanie o stanie masy upadłościowej spółki. Poinformował, że wartość zabezpieczonego majątku Amber Gold wzrosła o 6-7 proc. w porównaniu z wartością podaną we wstępnym sprawozdaniu sprzed 5 tygodni.
Według wstępnego sprawozdania złożonego 17 września przez zarządcę przymusowego (tę funkcję pełnił obecny syndyk), szacunkowa wartość majątku spółki wynosiła ponad 105 mln zł. W skład majątku wchodziło m.in. 11 nieruchomości, auta, sprzęt IT, meble oraz kruszce i pieniądze zabezpieczone przez prokuraturę.
Pod koniec września gdański sąd poinformował, że łączna liczba wierzycieli Amber Gold sp. z o.o. w Gdańsku wynosi co najmniej 15 tys., a wartość wymagalnych zobowiązań to ok. 700 mln zł. Wierzyciele Amber Gold muszą zgłosić swoje wierzytelności do sędziego komisarza w sądzie w Gdańsku do 25 grudnia.
Amber Gold to firma inwestująca w złoto i inne kruszce, działająca od 2009 r. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji, przekraczającym nawet 10 proc. w skali roku, które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. 13 sierpnia Amber Gold ogłosiła decyzję o likwidacji, nie wypłacając ulokowanych środków i odsetek tysiącom klientów firmy. 20 września Sąd Rejonowy Gdańsk-Północ ogłosił upadłość likwidacyjną Amber Gold spółki z o.o. w Gdańsku.
W sierpniu Prokuratura Okręgowa w Gdańsku, która wraz z ABW prowadziła śledztwo, przedstawiła prezesowi Amber Gold Marcinowi P. sześć zarzutów, m.in. prowadzenia bez zezwolenia działalności bankowej oraz posłużenia się sfałszowanym potwierdzeniem przelewu na kwotę 50 mln zł. 29 sierpnia śledczy postawili mu zarzut oszustwa znacznej wartości. Przyjęto, że działał on w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, czyniąc ze swej działalności stałe źródło dochodu. Grozi za to do 15 lat więzienia.
30 sierpnia sąd zdecydował - z powodu zagrożenia wysoką karą i obawy matactwa - o aresztowaniu Marcina P. na trzy miesiące.
Katarzyna P., żona Marcina P., usłyszała w śledztwie osiem zarzutów. Według prokuratury dotyczą one popełnienia przestępstw polegających na naruszeniu ustawy o rachunkowości, naruszeniu kodeksu spółek handlowych oraz polegających na wyłudzeniu poświadczenia nieprawdy. Zarzuty dotyczą funkcjonowania trzech spółek związanych z Amber Gold, w których Katarzyna P. pełniła funkcje prezesa lub wiceprezesa.
Kobieta podczas przesłuchania nie przyznała się do zarzucanych przestępstw. Grozi jej kara do trzech lat pozbawienia wolności. Prokuratura zastosowała wobec niej dozór policyjny oraz zakaz opuszczania kraju.