Poszło o generała policji z Opola zamieszanego w seksaferę.
- To jest degrengolada tego, co się dzieje w państwie. Służby, które są odpowiedzialne za dbanie o porządek, które powinny być przykładem. A nie są - mówi Beata Sadurska, posłanka PiS na antenie Programu Pierwszego Polskiego Radia. Podkreśla przy tym, że komendant główny policji zastosował zasadę całkowitego kolesiostwa w stosunku do generała z Opola.
- Generał ( Leszek Marzec - przypis red.) odszedł na emeryturę w ciągu jednego dnia. 80 tys. odprawy i 10 tys. emerytury miesięcznie. A kobieta została upokorzona, przeciwko niej toczy się postępowanie dyscyplinarne - podkreśla.
Decyzję Komendy Głównej Policji skrytykowała także Julia Pitera z PO. - Sprawą powinien jak najszybciej zająć się minister spraw wewnętrznych - uważa i wskazuje przy tym, że konsekwencje powinien ponieść także komendant główny policji.
- Sztuka sprawowania władzy polega na tym, że się podejmuje szybkie i właściwe decyzje w sytuacjach trudnych. Nie może być tak, że w jakimś zdarzeniu strony dotykają różne konsekwencje. Zwłaszcza że tego generała, jako osoby odpowiedzialnej za taki stan rzeczy, żadne konsekwencje nie dotknęły. Spotkała go wręcz nagroda - podkreśliła.
Tymczasem jak wskazuje Joanna Piotrowska, prezes Fundacji Feminoteka, działającej na rzecz przeciwdziałania dyskryminacji ze względu na płeć, skandal w opolskiej komendzie to jedynie wierzchołek góry lodowej.
- My w tej chwili dostajemy sporo listów od różnych kobiet pracujących w policji. Obawiam się, że to, co się działo w Opolu, to jest tylko wierzchołek góry lodowej. W policji nie ma żadnych standardów postępowania w tego typu sprawach, żadnych procedur dotyczących przeciwdziałania molestowaniu seksualnemu czy nadużyciom władzy - przekonuje.