Dorota Kalinowska: Kto by się spodziewał! Miriam Shaded startuje z list partii KORWiN...

Miriam Shaded: Dostałam propozycję w zeszły czwartek. Walcząc o prawa chrześcijan i ochronę polskich kobiet oraz wartości europejskie, uznałam, że muszę iść w politykę. Chcę mieć udział w debacie publicznej i dyskusjach o programach i rozwiązaniach systemowych.

Reklama

Ale żeby ramę w ramię w Januszem Korwin-Mikkem? Przecież on mówił o imigrantach, że to "zalew Europy śmieciem ludzkim".
Nie zgadzam się oczywiście ze słowami pana Janusza Korwin-Mikkego. A jako posłanka będę miała większe możliwości, by działać w tym kierunku. Startuję z list partii KORWiN, ale jestem kandydatką o własnych poglądach i nie jestem członkinią tej partii.

To innych sposobów już na tę walkę nie ma?
Na następne dwa miesiące są, ale w kontekście programów i rozwiązań systemowych już nie. Nie zamierzam atakować innych polityków, ale przedstawiać konkretne rozwiązania.

Jakie dokładnie? Pytam o szczegóły.
Pierwsze i podstawowe założenie jest jedno: nie zgadzam się z kwotami określających liczbę przyjmowanych imigrantów, które są obecnie przydzielane przez UE i wymuszane na innych krajach. To w ogóle nie powinno się odbywać w ten sposób. I nie chodzi o ilość, ale o to, że jest to proces niekontrolowany, bo pomaga się wszystkim, a nie tym, którzy znaleźli się w bezpośrednim zagrożeniu życia.
Zależy mi z kolei na tym, by uchodźcy mogli w jak najprostszy sposób dostać wizy i przybywać na terenie Europy. Chcę odejść od przyznawania im pomocy finansowej i innych benefitów tylko i wyłącznie dlatego, że są uchodźcami.

Skoro nie wsparcie socjalnie, to co w zamian?
Możliwość podjęcia pracy, wyjechania z kraju w sposób legalny i bezpieczeństwo. Do tego w grę - moim zdaniem - mogłoby wchodzić uproszczenie procedur: chodzi np. o to, by każda osoba, która chce im pomóc, mogła wystosować do nich zaproszenie. I jeśli się okaże, że dana rodzina nie stanowi zagrożenia dla bezpieczeństwa Polski, a jej życie jest zagrożone, to mogłaby liczyć na realne wsparcie. Chcę się skoncentrować na pomocy tym najbardziej potrzebującym, a nie najsilniejszym, którzy przybywają do Europy.

Reklama

Pojawiają się opinie, że prawdziwi syryjscy uchodźcy to jedynie 1/5 tego tłumu.
W pierwszym kwartale tego roku Syryjczycy stanowili zaledwie 16 proc. Ta rozbieżność wynika z tego, że wielu przemytników sprzedaje paszporty syryjskie niekoniecznie Syryjczykom. Ba, zazwyczaj osoby, które przemieszczają się do Europy to jednostki bardzo bogate, które po prostu na to stać. Koszty sięgają od 7 do 14 tys. euro.

Od kilu dni głośno jest o jednej z takich rodzin sprowadzonych zresztą przez Pani fundację. Ojciec to znany w Damaszku biznesmen, o czym pisał ostatnio portal natemat.pl. Wygląda na to, że w wielu przypadkach może chodzić nie o realną pomoc, a prawo do stałego pobytu w UE i później możliwość swobodnego podróżowania.
Moim celem było tylko zapewnienie im bezpieczeństwa i to jak najszybciej - byli przecież w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia. Zależało mi na ich uratowaniu, a nie weryfikacji zamiarów. Nikt nie pytał o status społeczny czy materialny - głównym kryterium było posiadanie paszportu. Poza tym była to też pierwsza grupa sprowadzonych przez nas uchodźców. Jeśli chodzi o kolejne, to będziemy je już bardziej szczegółowo weryfikować - opracowałam listę 50 pytań. Chcę też pójść w kierunku przyznawania wiz pracowniczych, turystycznych - wszystko po to, by każdy, kto wjeżdża do Polski, mógł jak najszybciej stanąć na nogi.

A potem - jak pokazuje też praktyka ostatnich dni - uciec do Niemiec…
Nierzadko tak, skoro tam dostają lepszą ofertę, z którą fundacja nie może konkurować. Przecież nie było problemu z wyjazdami do Niemiec, dopóki Angela Merkel nie powiedziała, że nada im wszystkim status uchodźcy. To wtedy wyjechały pierwsze rodziny, które teraz jednak wnioskują o to, by fundacja przyjęła je z powrotem. I to też jeden z powodów, dla którego nie zgadzam się, by imigranci byli przyjmowani masowo. 90 proc. z tych, którzy pojawiają się w Europie, jest tutaj nielegalnie.