Według informacji "Faktu" poseł miał oferować rzekomej kochance pomoc w znalezieniu pracy m.in. w PKN Orlen. - Oskarżenia o to, są całkowicie bezpodstawne, nie oparte na żadnych faktach. To była sytuacja, w której ta osoba zwróciła się do mnie z pewnym problemem prawnym dotyczącym jej rodziny, która miała kłopoty mieszkaniowe. Podjąłem interwencję u prezesa spółdzielni mieszkaniowej celem wstrzymania egzekucji komorniczej - mówi w wywiadzie dla niezaleznej.pl Pięta.
Znałem ją z wcześniejszej aktywności w kampanii wyborczej, znałem ją z zaangażowania na rzecz Prawa i Sprawiedliwości i to wieloletniego zaangażowania - tak mnie informowano, tego też można było się dowiedzieć od ludzi z Wybrzeża, z którymi wcześniej weryfikowałem wiarygodność tej osoby - przyznaje poseł PiS.
Byłem, jak się okazało, zbyt mało dociekliwy i za to teraz przychodzi mi płacić - stwierdza.
"Pięta wypatrzył ją 10 kwietnia ub. roku w czasie 7. rocznicy katastrofy smoleńskiej. Zadzwonił następnego dnia. Pytał, czy chciałaby się zaangażować. Opowiedział, że pracuje w komisji śledczej ds. Amber Gold". – Rzuciłam wszystko, jeździłam z nim samochodem po Polsce, czytałam mu jakieś wycinki prasowe, notatki... – opowiada kobieta.
Znajomość szybko przeniosła się na grunt osobisty. - Już po miesiącu chciał mnie przenocować, ale odmówiłam. Powtarzał mi jednak, że z żoną jest tylko dla dziecka, że nic ich nie łączy, że od dawna planuje się z nią rozstać, bo ona nie chciała mieć więcej dzieci, a on chce – dodaje. I wspomina: – Wiesz.... mam takie marzenie, mówił mi szeptem do ucha, „chciałbym gładzić cię po ciążowym brzuchu. Jesteś idealnie zbudowana, nie będziesz mocno cierpieć i możesz urodzić 6 dzieci”.
Po kilku miesiącach relacje zaczynają się jednak psuć. Pięta tłumaczy, że jest zmęczony, potrzebuje czasu albo odpisuje np. "Nigdy nie byłaś i nie jesteś zabawką. Teraz musisz mi wybaczyć, bo jeszcze mam sprawy w rozsypce. Czekaj proszę, aż wyjaśni mi się sytuacja".
Ostatecznie znajomość kończy się 9 lutego. Pięta tłumaczy wówczas: "Nie chciałem Twojej krzywdy, żalu i smutku".
"W rozmowie z >Faktem< Pięta twierdzi z kolei, że być może to ona miała takie oczekiwania".
Gazeta.pl zadzwoniła w tej sprawie do Stanisława Pięty. - Uważam to za atak na moją osobę - mówi tylko. I zapewnia, że "w środę wyda w tej sprawie oświadczenie".
Kim jest kobieta porzucona przez posła Piętę?
„Super Express” ustalił, kim jest kobieta, która oskarża Stanisława Piętę, że ją wykorzystał i porzucił.
Jest fotomodelką, ale też bardzo chętnie pokazuje się w towarzystwie najważniejszych polityków w Polsce, w tym m.in. prezydenta Andrzeja Dudy czy wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego - donosi tabloid.
- Zetknęłam się ze światem cynicznym, pozbawionym skrupułów. Modelka tak naprawdę jest towarem. Zostałam wysłana na sesję zdjęciową. Miała to być sesja płatna. Byłyśmy kuszone perspektywą kariery, a że dopiero zaczynałam w tym zawodzie, to zrobiło to na mnie wrażenie – opowiadała kochanka Pięty kilka lat temu w programie "Uwaga" TVN.
Politycznym idolem fotomodelki, jak wynika z jej wpisów na Facebooku, jest prezydent Andrzej Duda. "Andrzej... Oczarował mnie od pierwszego wejrzenia (…) On ma coś, że chce mu się po prostu rzucić na szyję, przylgnąć, uścisnąć" - cytuje kobietę "Super Express".
Do sprawy odniosła się także Krystyna Pawłowicz.
"Właśnie pojawiła się jakaś nowa Anastazja Potocka gustująca w politykach prawicowych... Sprawa niepełnosprawnych medialnie skończyła się, na medialną scenę totalni wtaczają „Anastazję”. Polacy już chyba przejrzeli te intrygi. Tym też rządu nie obalicie..." - napisała posłanka PiS, odnosząc się oczywiście do autorki pierwszej afery obyczajowej III RP.
Rozmawialiśmy, ale to wszystko, co mogę powiedzieć - mówi "Faktowi" poseł Stanisław Pięta, pytany o jego romans. Zapewnia jednak, że ich relacje pozostały tylko na gruncie służbowo-organizacyjno-politycznym, a to, że miał jej obiecać porzucenie rodziny to bujda. Rozmawialiśmy o sprawach prywatnych, ale nie w takim kontekście - dodał.
Przyznał jednak, że mógł kobietę zaprosić do nocowania w Nowym Domu Poselskim, ale nic tam między nimi nie zaszło . Tłumaczył też, że musiał kobiecie zaoferować nocleg, bo przyjechała do Warszawy autobusem o 3.30 i nie mógł jej samej zostawić w nocy na dworcu. Bywały sytuacje, w których prosiła mnie o pomoc, bym pozwolił jej zaczekać do rana lub znalazł tani nocleg. Nie widzę w tym nic szczególnego - tłumaczył "Faktowi".
Wyjaśniał też, że nigdy nie planował zostawić dla kobiety rodziny ani nie był w nią związku. To jest kwestia nadinterpretacji. W żaden sposób tych relacji, które mieliśmy, nie można w ten sposób określać. To była znajomość o charakterze przyjacielskim – jak sądziłem. (...) Ale próba uszycia jakiejś historii na podstawie tych kontaktów to jest po prostu dla mnie szokujące - stwierdził. Jedyne, co ma sobie więc do zarzucenia to to, że przesadził z troską i dobrocią.