W rozmowie z wp.pl o. Ludwik Wiśniewski mówi, że swoim przemówieniem podczas pogrzebu prezydenta Gdańska chciał "poruszyć sumienia Polaków". Dominikanin był przyjacielem i mentorem Pawła Adamowicza.

Reklama

- Jestem przekonany, że Paweł chce, abym wypowiedział następujące słowa: trzeba skończyć z nienawiścią, trzeba skończyć z nienawistnym językiem, trzeba skończyć z pogardą, trzeba skończyć z bezpodstawnym oskarżaniem innym - mówił podczas uroczystości pogrzebowych o. Ludwik Wiśniewski. Za to przemówienie otrzymał owację na stojąco. Dodał także, że "Człowiek budujący swoją karierę na kłamstwie, nie może pełnić wysokich funkcji w naszym kraju".

Ttłumaczy, że wielu ludzi jest przerażonych tym, że dopracowaliśmy się polskiego piekiełka, gdzie nie ma szacunku dla drugiego człowieka.

- Jest tylko pogarda. Można obrzucić każdego wyzwiskami. Moje słowa natychmiast można zmanipulować i przekonywać, że ojciec Ludwik nienawidzi PiS-u, mówi językiem TVN-u i Gazety Wyborczej. Otóż nie, przemawiałem swoim własnym głosem – uważa.

Dodaje, że to "piekiełko" po trochu zbudowali wszyscy. Jego zdaniem warto "postawić kropkę tu, gdzie teraz jesteśmy". - Zacznijmy od nowa. Z wzajemnym szacunkiem. Budujmy na nowo. Inaczej. Czego jeszcze trzeba, żebyśmy zrozumieli, co się z nami dzieje? Obudzimy się, gdy ulicami popłynie krew? Wina pewnie nie jest taka sama wszystkich, ale każda strona przyłożyła rękę, do polskiego piekiełka. Mówię temu: stop – mówi.

Pytany o relację "Wiadomości" TVP z pogrzebu prezydenta Gdańska, w której jego słowa zostały zilustrowane kadrem z Donaldem Tuskiem, odpowiedział, że nie chce oceniać tego materiału. - Niech ludzie to ocenią. Znam prezesa TVP i on też mnie zna. Oczekiwałbym, że Jacek Kurski publicznie przeprosi słuchaczy i także mnie – powiedział o. Wiśniewski.

Reklama