Elementem rewolucji papieża Franciszka są między innymi ogłoszone dziś przez niego nominacje kardynalskie - uważają obserwatorzy. Zwracają uwagę, że środek ciężkości Kościoła jeszcze bardziej przesunął się na południe i generalnie do miejsc, które Jorge Mario Bergoglio nazywa "peryferiami świata". W gronie 20 nowych kardynałów znalazło się tylko siedmiu Europejczyków i zaledwie jeden dostojnik pracujący w Watykanie. To były szef dyplomacji Stolicy Apostolskiej Francuz Dominique Mamberti.
Jak przed rokiem, gdy po raz pierwszy mianował nowych kardynałów, Franciszek nie liczył się z niepisanym zresztą zwyczajem, że wszyscy szefowie urzędów Kurii Rzymskiej muszą być członkami kolegium kardynalskiego. Zlekceważył też tradycję stolic biskupich, których ordynariusze byli niejako automatycznie podnoszeni do tej godności. Gdyby papież uszanował ją, birety kardynalskie musiałby teraz wręczyć arcybiskupom Los Angeles, Filadelfii, Chicago i Madrytu. On tymczasem wybrał arcybiskupa Agrygentu na Sycylii, który zajmował się uchodźcami lądującymi do niedawna na Lampedusie.
ZOBACZ TAKŻE: Papież mocno krytykuje biskupów. "Duchowy Alzheimer">>>