Senator Misiak twierdzi, że za swoje błędy, czy zaniechania zapłacił wysoką cenę. Według mojej oceny mamy do czynienia z ewidentnym konfliktem interesów. Pytanie, czy kara musiała być aż tak surowa, pozostaje jednak otwarte. Misiak w pewnym sensie ma rację. Płaci za swoje grzechy, ale do ceny jaką zapłacił, trzeba doliczyć bezsilność premiera wobec Waldemara Pawlaka. Być może kara dla Misiaka nie byłaby tak ostra, gdyby nie rekompensata za bezsilność wobec koalicjanta. Premier decydując się na takie rozwiązanie osiągnął więc dwa cele.

Reklama

Pierwszym i podstawowym jest to, że pokazał wszystkim w Platformie: now way - nie ma mowy. Trzymajcie ręce z daleka od jakichkolwiek sytuacji które mogą rodzić podejrzenia - i to nie tylko o konflikt interesów. Kara ma mieć charakter prewencyjny. Macie widzieć - pokazuje premier - jak kończą ci którzy wchodzą w niejasne obszary na styku polityki i biznesu. o tej sytuacji - przynajmniej w szeregach Platformy - większość osób dwa razy się zastanowi, zanim wejdzie w podobne interesy. Przy okazji jednak premier na Misiaku odreagował swą bezsilność wobec Pawlaka. Nie trzeba być szczególnie bacznym obserwatorem sceny politycznej, by stwierdzić, że to zbieżność czasowa ujawnienia obydwu spraw miała wpływ na wysokość kary nałożonej na senatora. W innych okolicznościach byłaby ona mniejsza.

O ile więc prewencyjny i ostrzegawczy wymiar ukarania Misiaka został osiągnięty, o tyle wobec PSL premier rozłożył bezradnie ręce. Ludowcy to dostrzegli. Powstaje pytanie, na ile ich to rozzuchwali, a na ile da im do myślenia. Albo, świadomi tego, że premier niewiele może, będą - cytując klasyka - "szli dalej tą drogą", albo zmienią swoje podejście. Warunkiem zmiany może być ocena sytuacji dokonana przez opinię publiczną. Jestem ciekaw wyniku sondażu przeprowadzonego za dwa tygodnie - kiedy opadnie już wrzawa i ludzie poukładają sobie obraz tego, co widzieli. Jeśli PSL dostanie wyraźny sygnał, że są to praktyki nieakceptowalne, być może Ludowcy się zreflektują i zmienią swoje postępowanie. Jak na razie widzę jednak z ich strony tylko dziki atak na dziennikarzy. Atak kuriozalny i jakby żywcem przeniesiony z epoki ostrego konfliktu PiS z mediami.