Jeśli Polska uwierzy, a nie będzie to trudne przy bucie i arogancji PiS, że rząd zamachnął się na wolne media, ograniczając dziennikarzom dostęp do posłów na terenie Sejmu - a powiedzmy szczerze - to ewidentny zamach na swobodę informowania społeczeństwa, także o patologiach władzy - to notowania rządu, wciąż wysokie, spadną. Poparcie dla opozycji wzrośnie, bo uznamy, że wreszcie robi ona coś konkretnego w naszym interesie. Bo robi: broni nas przed PiS-owską lokomotywą rozjeżdżającą standardy cywilizowanego życia w XXI wieku.
Bez względu na sondaże przed Polską rysuje się kilka możliwych scenariuszy, większość dość radykalnych.
Po pierwsze, ponieważ rząd i większość sejmowa zapatrzone w swego realnego lidera Jarosława Kaczyńskiego nie cofną się z własnej woli nawet o krok, opozycja również nie ustąpi, nawet minimalnie. To oznacza konfrontację. Być może zakończoną kryterium ulicznym, czyli rozlewem krwi. Tak, właśnie rozlewem krwi, bo Kaczyński w sposób nieprawdopodobnie skuteczny antagonizuje społeczeństwo, podgrzewa emocje i obraża oponentów. Jest mistrzem złych emocji i destrukcji, demiurgiem zniszczenia. Podobnie opozycja - coraz bardziej bezpardonowo, w zbożnym wprawdzie celu, upominania się o ochronę podstawowych praw ludzi w demokracji - odsądza PiS od czci i wiary, zarzucającą mu, coraz częściej słusznie, dążenie do autorytaryzmu i gwałt na niezbywalnych swobodach i prawach.
Po drugie, może dojść do realnego paraliżu prac Sejmu, jeszcze bardziej dotkliwego dla polskiego systemu konstytucyjnego, niż w przypadku ograniczania przez PiS roli Trybunału Konstytucyjnego. Sejm zablokowany przez opozycję nie będzie w stanie procedować najprostszych spraw, a tym samym błyskawicznie stanie się niewydolny.
Dlatego, po trzecie, prezes Kaczyński wyda polecenie prezydentowi, by ten, korzystając ze swoich uprawnień, rozwiązał Sejm, rozpisując nowe wybory. Duda oczywiście zrobi to natychmiast, nie zadając żadnych pytań. Wybory odbędą się w ferie, kiedy zwolennicy PO i Nowoczesnej będą na nartach, a admiratorzy PiS w domu - jak zwykle - i zagłosują, karnie dając Kaczyńskiemu już 2/3 foteli w nowym Sejmie a tym samym możliwości jeszcze bardziej deprawujące i nie podlegające niemal żadnej kontroli.
Bez względu na to, czy któryś z tych scenariuszy się zrealizuje, napięcie w Polsce sięga już zenitu. Największym problem nie jest jednak to, że politycy walczą ze sobą do upadłego. Gorsze jest to, że polityczne animozje przenoszą się na życie codziennie zwykłych Polaków. Obyśmy się tylko przez to nie zaczęli zabijać. To by była największa tragedia współczesnej Polski.
Co się dzieje w Sejmie i przed nim? CZYTAJ W RELACJI NA ŻYWO >>>