W gospodarce działał jak poprzednicy, zaś agendami państwa kierować nie potrafił, co nazywał liberalizmem. Potrafił podejmować trudne decyzje, zwłaszcza kadrowe, generalnie jednak stosował politykę czekania na awarię – i kiedy taka się zdarzała, czarował ciemny lud, że odpowiedzialność ponoszą Oni, a rozwiązaniem będzie On. To, co ratowało premiera Tuska, to PiS.
Ani w latach swoich rządów, ani w latach opozycji liderzy Platformy nie sformułowali żadnej dobrej odpowiedzi na inne zagadnienia epoki niż „kwestia PiS”. Naprawdę mamy pewien cywilizacyjny dylemat nazwany pułapką średniego dochodu. Naprawdę mamy wzrost w Europie niewiary w dotychczasową narrację tzw. establishmentu. Naprawdę socjalne zabezpieczenia na zachodzie Europy trzeszczą, ale na wschodzie stają się lokomotywą marzeń. Naprawdę liberalizm nie odpowiada na proste pytanie, czy można chronić własną wolność ogrodzeniem wokół własnego osiedla, prywatną policją i korporacyjną służbą zdrowia, zostawiając poza polem widzenia setki tysięcy osób zaangażowanych w funkcjonowanie niepełnosprawnych dorosłych… I naprawdę widzimy potrzebę działania zbiorowych tożsamości, nie tylko mojej prywatnej tożsamości człowieka, któremu, proszę bardzo, udało się (co za szczęście, że w Polsce potrzebę zbiorowych uniesień obsługuje nacjonalizm, a nie salaficki islam!).
Podczas niedawnego wystąpienia w Łodzi były – a także, prawdopodobnie, przyszły – premier Tusk ni stąd, ni zowąd walnął o "współczesnych bolszewikach". To kompromitujące słowa, trywializujące machinę zbrodni na masową skalę i szydercze wobec ofiar. Donald Tusk, z wykształcenia przecież historyk, dobrze o tym wie.
Reklama
Dlaczego zatem…? Otóż dlatego, aby sprawdzić, czy lud kupi każdą brednię, byle wymierzoną w PiS. Kupił. Poza Dominiką Wielowieyską, która skrytykowała Tuska za te słowa. Została za to przykładnie skarcona przez Pawła Wrońskiego. Wroński, historyk, też wie, jak to było z bolszewią, ale jako obywatel wie też, że łódzki test Tuska był bardzo ważny. Jeśli lud kupił, to znaczy, że PO z Donaldem na czele nie musi tracić czasu na jakiekolwiek autentyczne poszukiwania wizji kraju, którym chce rządzić. Wystarczy efektownie krzyczeć na PiS.