Styczeń
Noworoczne badania socjologiczne przeprowadzone na Polakach wskazują, że jako naród nie byliśmy tak szczęśliwi od 1975 r. Trudno się dziwić - Balcerowicz odchodzi z Narodowego Banku Polskiego. Styczeń generalnie przebiega pod znakiem wesołych nowin. Saddam Husajn został powieszony. Nelly Rokita opuszcza PO. Ingres abp. Stanisława Wielgusa odbył się inaczej. Ręczni piłkarze leją Rosjan w mistrzostwach Europy. Do aresztu trafia Mieczysław Wachowski. W całym kraju notuje się rekordy ciepła (do 14 stopni). Polacy ochoczo szukają pracy, ale nie dla siebie, lecz dla Kazimierza Marcinkiewicza. Aż tu nagle nieoczekiwany atak zimy (w styczniu?!). Nawet padał śnieg, o czym od rana 24 stycznia bębnią przerażone media.
PS. "Największy aferzysta może dostać 12 lat” pisze DZIENNIK przy okazji trafienia do sądu aktu oskarżenia przeciwko Markowi Dochnalowi. Może i może, ale, kochany DZIENNIKU, jeszcze nie w tym roku.
Luty
Premier zapowiada zmiany w rządzie. Hm... co i rusz są zmiany w rządzie, ha, nawet premier się zmienił, a nikt ich dotąd nie zapowiadał. Szczypiorniści przegrali w finale... no właśnie, z Niemcami. Już następnego dnia lecą pierwsze głowy winnych. Radosław Sikorski staje się byłym ministrem spraw zagranicznych, na pożegnanie całuje szablę. Ludwik Dorn staje się byłym ministrem spraw wewnętrznych. Niby taki mądry, ale pożegnanie skwasił, niczego nie ucałował. Mógłby chociaż Manuelę Gretkowską, która właśnie założyła Partię Kobiet ("Gdyby wybory odbyły się w najbliższą niedzielę, głosowałabym na PK” - tak odpowiedziało 58 proc. ankietowanych Polek). Wildstein leci z prezesa telewizji. Zastąpi go Andrzej Urbański, który jest apolitycznym urzędnikiem w służbie państwa. Leci też kardiolog Mirosław G. Nikt go nie zastępuje, głupich nie ma.
PS. Z tymi zmianami w rządzie jest tak: ci z PiS-u to mają się chybotliwie, pewnie siedzą w siodle ci z "Samoobrony". Dlaczego? Dzisiaj już wiemy - bo za każdym chodzi CBA i nie można tak często zmieniać agentom tzw. obiektu.
Marzec
Pisanie oświadczenia, że nie było się świnią, jest upokarzające - powtarzają znani dziennikarze, protestując przeciwko nakazowi składania oświadczeń lustracyjnych. Ci mniej znani, jak niżej podpisany, złożyli i oczywiście wyjdą na głupków, bo Trybunał Konstytucyjny zje ustawę jak lekki batonik. Ach ta lustracja, swoją drogą. Niby to było tylko parę miesięcy temu, a czyta się, jakby to była historia z czasów Władysława Jagiełły. W "MTV" naigrawają się z papieża. Oburzenie w polskim Kościele jest prawie tak duże, jak oburzenia na ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego za książkę o lustracji. Ojciec Rydzyk 8 marca chlusnął szambem na panią prezydentową, ale jakoś mu się wybacza, bo to tylko potwarz była, a Isakowicz prawdę pisze, fuj.
PS. Fragment ujawnionych przez DZIENNIK pewnych nagrań: "Oluś zawsze był krętaczem, małym krętaczem, za co się brał, to zawsze spier... I to zjednoczenie lewicy też spier...". No, święte słowa. A wypowiedział je Józef Oleksy (czwarty od lewej na obrazie Matejki "Bitwa pod Grunwaldem").
Kwiecień
Kwaśniewski tworzy komitety wyborcze. Uhuhu. Gdzieś po drodze Kazimierz Marcinkiewicz znalazł pracę - oczywiście na Wyspach, Hanna Gronkiewicz Waltz, oczywiście, jest prezydentem Warszawy, a Bronisław Geremek nie przyjął do wiadomości, że straci mandat eurodeputowanego. I ma rację, panowie od lustracji znowu coś przeoczyli. Marek Jurek złożył marszałkowanie Sejmowi. Udało mu się niczego nie przeoczyć i naprawdę zostać odwołanym.
Tzw. służby przeprowadziły tzw. czynności w domu państwa Blidów, z wiadomym skutkiem. W kopalni Halemba dochodzi do jednej z największych katastrof górniczych ostatnich lat. Kiepski dla Śląska ten kwiecień, co tu kryć.
Wygrywamy prawo do Euro 2012. Dla równowagi, żeby nam się w głowach nie przewróciło - w Unii Europejskiej można robić wódkę z bananów. Z bananów. Czy uda nam się w odwecie zrobić wino z ziemniaków, sherry z żyta i likier buraczany? Chyba nie, bo ten niewysoki minister rolnictwa (jakże mu było? Dawne czasy...) wszystko zaniedbuje. Podobno chodzi ciągle na Ryby.
PS. A za tym, co chodzi na Ryby, chodzi, jak pamiętamy, jeszcze ktoś.
Maj
Wielki finał "Tańca z gwiazdami" ponownie podzielił Polaków. Wygrał Tyniec, przegrał Komarenko. We Francji wygrał Sarkozy, przegrała Royal. Na maturze z polskiego pytają o agenturę w "Dziadach". O mamo, piszę sobie i piszę, a zupełnie zapomniałem o najważniejszym. O demokracji zagrożonej. Telewizja zakneblowana, prasa w kagańcu, o wyborach to możemy sobie najwyżej pomarzyć. Na szczęście Polska ma jeszcze takich ludzi jak Aleksander Kwaśniewski, Andrzej Olechowski i Wisława Szymborska, którzy podpisują deklarację nowego Ruchu obywatelskiego. A propos. 12 maja słychać na całą Polskę głośne: "Chrup, chrup". To Trybunał zjadł ustawę lustracyjną (jak on to zrobił? Przecież w Polsce nie ma demokracji). Bo tak to chytrze z tym zagrożeniem kaczory zrobiły, że jak ktoś się dobrze nie przypatrzy, to wcale tego zagrożenia nie widzi. O! Proszę: "PO zniknie ze szkół" - donosi prasa. Aha, chodzi o przysposobienie obronne... Nie szkodzi, to się zawsze tak z pozoru niewinnie zaczyna.
PS. Babki, uważajcie na siebie, bo te przystojniaki, co to kwiatki i piękne słówka, to na dwa etaty kręcą. Więcej nie mogę na razie powiedzieć.
Czerwiec
Jeszcze nikomu nie udało się tak skutecznie wypromować twórczości Witolda Gombrowicza, jak Romanowi Giertychowi (to ten wysoki chorąży z czasów Jagiełły, też trochę minister od różnych fobii). Janusz Kurtyka z IPN ogłasza, że nigdy, przenigdy nie ogłosi tzw. listy 500 agentów i nikt się nie dowie, czy na tej liście jest, czy nie jest. No chyba że zajrzy gdzieś do internetu. Adam Michnik pozywa publicystę "Dziennika" za niepochlebne słowa o jego (Michnika) postawie wobec byłych SB-ków. Pewno zrobił tak, aby wolność słowa była jeszcze bardziej zagrożona. W Polsce trwa jednak narodowe święto: na prastary piastowski Hel przyleciał George W. Bush i obiecał chronić ją tarczą. A do Warszawy przylecieli i Sarkozy, i Zapatero liczyć z naszym prezydentem (albo premierem, bo to u nas było wtedy wszystko jedno) pierwiastki. Szkoda, że nie wpadli trochę później, to by sobie policzyli pielęgniarki pod kancelarią premiera. Prezydent pojechał potem na europejski szczyt w Brukseli i wrócił z Joaniną. No i mamy sukces.
PS. Zaczynają się wakacje i urlopy. No, będzie się działo!
Lipiec
Wyobraźcie sobie Państwo trzęsienie ziemi podczas szczytowej chwili Parady Techno z udziałem miliona osób? Tak wygląda polska scena polityczna, lipiec 2007. A wszystko dlatego, że Ryba nie wzięła! I: jeden wicepremier leci, drugi wicepremier nie leci, ale jednak leci, ale właśnie, że nie leci, no chyba, że leci... Pewno nie ma koalicji, skoro wszyscy tak gdzieś lecą, ale nikt jednak tej koalicji nie zrywa, zresztą, co tu zrywać, skoro koalicji żadnej nie ma, ale skoro nie ma, to kiedy właściwie ktoś ją zerwał? Wybory prawdopodobnie będą, ale jest to nieprzesądzone, zresztą będą dopiero za dwa lata, to znaczy na wiosnę, chyba że jednak na jesieni albo za rok. I cytat z 28 lipca: "Rządowej koalicji nie ma, mimo to wciąż w niej trwamy". Nie zmyśliłem. Nie muszę.
I co, już koniec? Hej, co z waszą, drodzy Czytelnicy, pamięcią. Przecież wybucha jeszcze straszna afera o taśmy ojca Rydzyka (wiecie? On chyba nie przepada za Marią Kaczyńską) i jeszcze straszniejsza o rzekomą podróbkę torebki imienia Coco Chanel. Jak to PiS to wszystko zniosło, to ja nie wiem. Chyba czary. A gdzieś po drodze przemknął LiS - ale nie przywiązujmy się, bo zaraz zwierzak da nura w krzaki i tyle go widzieli.
Na kilka dni zapanował spokój po tragedii polskich pielgrzymów we Francji. Zakłócili go tylko Rolling Stonesi i ich podstarzali fani, którzy z lekkim sercem złamali żałobę narodową, by pokazać wnukom, jacy są cool.
PS. A co tam z seksem? Najwyżej w samoobronie.
Sierpień
Przecież jeszcze w hotelu Marriott to się chyba ktoś spotkał, prawda? I coś sobie przeciekał, tak? I czy aby nie był to bardzo zaufany minister Jarosława Kaczyńskiego? Tylko ja już po prostu nie ma siły znowu tego przeżywać. Tych wywiadów z łgarzem Kaczmarkiem, odwoływania Dorna z marszałka Sejmu, dyktafonu Ziobry i łgarstw Leppera (to ten od rolnictwa), tej nocy w Sejmie, podczas której czytano ściśle tajne (ojojoj!) zeznania, tych haków na opozycję. Streśćmy to: będą wybory. I nie ma już koalicji. Uff...
PS. Pamiętacie jeszcze słowa Oleksego?
Wrzesień
Dobrze, że nasi piłkarze zwykle grają w zagranicznych ligach, a nasz trener polskiego nie zna i mogą skupić się na tym, co robią. Z Portugalią na wyjeździe 2:2... W polityce, jak to w polityce: "Święty nie byłem" - przyznaje Andrzej Lepper. "Nie wierzymy, Andrzej nie zdradzał" - upierają się panie Hojarska i Beger. Może (ale to tylko przypuszczenie) zdradzał, ale nie z tymi paniami? Posłowie dali 1145 zł ulgi na dziecko, Aleksander Kwaśniewski poplątał coś w rozmowie z niemiecką gazetą i już po trzech dniach przyznał, że naprawdę poplątał, Roman Giertych zglanował posła Jarosława Kurskiego w ostatniej sejmowej mowie. Z Finlandią w Helsinkach 0:0. W filmach wyborczych PiS: 4 - PO: 2, plus nominacja do Oscara z rolę "Mordy ty mojej". Te wybory wygra PiS - twierdzi ogół ekspertów.
No dobra, wiem, że na to wszyscy czekacie. Niech już będzie. 14 września, piątek po południu. "Jestem Nelly, mnie z mężem nic nie rozdzieli, ja będę doradzać w pałacu, prezydentowi, jak pomóc w pracu kobietom ze wsi i miastu...". Improwizuję, przepraszam, po prostu marzy mi się hiphopowa opera "Nelly". Narratorem będzie pewien restaurator w dużych okularach i czarnym kapeluszu. Jan, były polityk.
Znacie to - "In vino veritas"? Biedny Kwaśniewski. "Olek, mordo ty nasza!" - wita go na zlocie Marek Borowski. Panie Marku, jeszcze pan widzi w tym coś śmiesznego. Jeszcze. Ale veritas będzie znacznie gorsza.
PS. Pan "Przyniosłem ci kwiatki" złożył ostatni raport...
Październik
"PiS nie będzie wykorzystywało zatrzymania posłanki w czasie kampanii wyborczej" - zapewnił sekretarz generalny partii Joachim Brudziński po aresztowaniu Beaty Sawickiej. A ja, głupi, uwierzyłem! Kto jeszcze uwierzył, proszę, rączki do góry... No, jestem przynajmniej w dobrym towarzystwie. A propos towarzystwa: konwencję Lewicy i Demokratów w Szczecinie uświetnił wykład jednego z największych Polaków naszej epoki, pana Aleksandra Kwaśniewskiego, który podzielił się ze słuchaczami impresjami na temat stanu dróg w Polsce. Wykład odbił się szerokim echem w polskich mediach... których, na szczęście, nie czytają polscy piłkarze! Polska - Kazachstan, zwycięstwo...
Przyćmił je dopiero fenomen Beaty S. i całkowicie apolityczny apel szefa CBA, by nie głosować na tych, co są od Beaty S. Pani Beata długo płakała po tych gorzkich słowach, co, właściwie przypadkiem, zarejestrowały kamery wszystkich telewizji. I po wyborach. 41 proc. PO, 32 PiS, "Filipińczycy" ledwo 13, a "Niezatapialni" - 9. "Przystawki" znikły błyskawicznie.
Listopad - grudzień
A potem... Potem to chyba cud był. Przyszli fajni nowi ministrowie i jeszcze fajniejsze ministerki. I Niemcy nas poprzepraszali, za wszystko. I Rosjanie jacyś zrobili się mili. Belgowie przegrali w Chorzowie. Ludzie chodzili zadowoleni do pracy. Pensje rosły. Ceny spadały. Pogoda zrobiła sie śródziemnomorska. Polska, krótko mówiąc, rosła w siłę, a ludzie, drodzy Państwo, żyli dostatniej. Wszystko jak w 1975 (pamiętacie te 4:1 z Holandią?). No, to do siego.