Jednego dnia zabrakło, by premier Donald Tusk i wicepremier Grzegorz Schetyna mogli przeczytać aneks do raportu o weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych. Jest to o tyle ciekawe, że w aneksie, według prasowych przecieków, mają być opisani politycy Platformy, tacy jak: Bronisław Komorowski, Radosław Sikorski czy Grzegorz Schetyna.

Reklama

Jednak 15 listopada, dzień przed objęciem władzy przez Tuska, dokumenty zostały zwrócone przez kancelarię premiera do szefa komisji weryfikacyjnej WSI. Aneks ma w tej chwili tylko prezydent i od prawie półtora miesiąca nie podjął decyzji, kiedy go ujawni.

"Nie mam wiedzy, jaki jest los tego dokumentu" - powiedział nam jego autor Antoni Macierewicz. Były weryfikator 5 listopada przesłał cztery egzemplarze aneksu do najważniejszych urzędników w państwie. Zgodnie z wymogami ustawy dokumenty trafiły na biurka: prezydenta Lecha Kaczyńskiego, premiera Jarosława Kaczyńskiego, wicepremierów Zyty Gilowskiej i Przemysława Gosiewskiego.

Co działo się dalej?

"Jarosław Kaczyński zapoznawał się z dokumentem od 6 do 15 listopada. Raport został zwrócony 15 listopada do Jana Olszewskiego, przewodniczącego komisji weryfikacyjnej. Donald Tusk został zaprzysiężony dzień później i nie miał możliwości zapoznania się z raportem" - odpowiedziało nam wczoraj Centrum Informacyjne Rządu. Podobny był los drugiego egzemplarza, który był w posiadaniu wicepremiera Przemysława Gosiewskiego. "I tę kopię odesłano dzień przed zaprzysiężeniem Donalda Tuska" - mówi DZIENNIKOWI pracownik administracji rządowej.

Ludzie Platformy sprawdzają teraz, czy Zyta Gilowska również zwróciła aneks. "Wydaje się, że tak, bo dokument był tajny i adresowany na jej nazwisko" - mówi urzędnik z resortu finansów. Aneks Macierewicza będzie tajny, dopóki prezydent nie zdecyduje o jego opublikowaniu. Na razie się na to nie zanosi. Lech Kaczyński ma obowiązek przed publikacją zasięgnąć opinii marszałków Sejmu i Senatu. Do tej pory jednak nie przesłał dokumentu ani do Bronisława Komorowskiego, ani do Bogdana Borusewicza.

"Żaden aneks do nas nie dotarł" - mówi Jarosław Szczepański z kancelarii Sejmu. Podobne informacje uzyskaliśmy w biurze marszałka Senatu.