Wczorajsze słowa Jacka Kurskiego, który w TVN24 otwarcie mówił o narzeczeństwie byłego ministra sprawiedliwości i szefowej informacji w TVP, są dziś głównym tematem dyskusji na sejmowych korytarzach. Niektórzy politycy życzliwie, inni mniej mówią o tym związku. Większość przyznaje jednak, że to żadna nowość, a Kurski powiedział tylko głośno coś, o czym mówiono od dawna.
Ale inny polityk z krakowskiego PiS, Zbigniew Wassermann zarzeka się w rozmowie z dziennikiem.pl, że o tej relacji nic nie wie. Martwi się, jak ta informacja wpłynie na jego partię, ale uważa, że trzeba o tym rozmawiać.
Były minister zastrzega, że nie interesuje go prywatne życie partyjnego kolegi. Ale zamieszanie odbiera jako sygnał do zastanowienia nad standardami życia publicznego. "To przestroga, jak należy i jak nie należy się zachowywać" - kwituje.
Wassermann idzie dalej. Sugeruje, że można zastanawiać się nawet nad tym, czy nie złamano prawa. "Stykamy się z sytuacją analogiczną do tej, gdy mamy do czynienia z małżeństwem sędziego i prokurator albo adwokat i sędziego" - mówi nam Zbigniew Wassermann. Ale zaraz dodaje: "Jednak nie można zabronić ludziom kontaktów tylko dlatego, że pełnią funkcje, które mogą wywoływać konflikt interesów w relacjach osobistych".