Elżbieta Radziszewska uważa, że Lech Kaczyński nie musi osobiście spotykać się z Brendanem Feyem - homoseksualistą, którego ślub został pokazany w prezydenckim orędziu. Obrazek ten miał przestrzegać Polaków przed zalegalizowaniem małżeństw osób tej samej płci.

"Homoseksualista się czepia"

"Myślę, że prędzej prawnicy się spotkają, niż pan Fey z panem prezydentem" - stwierdziła Radziszewska w RMF. I dodała: "Wystarczy, że ktoś z Kancelarii Prezydenta się spotka. Za to, co się wydarzyło, odpowiedzialni są urzędnicy. Nie wiem w ogóle, na ile prezydent sobie zdawał sprawę z tego, co się dzieje".

Jednak w tej sprawie Platforma nie mówi jednym głosem. Stefan Niesiołowski krytykuje rady Elżbiety Radziszewskiej, staje po stronie prezydenta i uważa, że Lech Kaczyński nie musi przepraszać pary homoseksualistów. "Panowie ci zostali już przeproszeni przez polskiego konsula" - mówi Niesiołowski dziennikowi.pl. "A jeśli ten homoseksualista dalej się czepia, to znaczy, że tylko i wyłącznie usiłuje robić sobie reklamę" - nie ma wątpliwości polityk PO.

"To była parodia ślubu"

Pełnomocnik rządu do spraw równego statusu przypomina, że Brendan Fey nie wyraził zgody na takie użycie swojego wizerunku. "To nie była prywatna uroczystość. Zaprosili masę kamer, a zdjęcia i relacje obiegły cały świat" - odpowiada Niesiołowski, dodając jednak, że pokazanie w orędziu ich wizerunków było "pewną niezręcznością". Ale po przeprosinach konsula sprawę uważa za zakończoną.

"To nie był ślub, tylko parodia ślubu. Podkreślam: ślub biorą kobieta i mężczyzna, rodzicami są ojciec i matka" - mówi dziennikowi.pl Stefan Niesiołowski. "Homoseksualiści powinni przestać się pieklić" - dodaje.