Już wczoraj o godz. 5:24 na blogu Waldemara Pawlaka pojawił się wpis dotyczący publikacji DZIENNIKA. Wicepremier nie odniósł się jednak w nim do żadnego z opisanych przez nas zarzutów. Skupił się jedynie na anegdocie o tym, jak odmówił ochrony BOR. Obiecał, że do innych zarzutów odniesie się później. I zamilkł.
>>> Pawlak odpowie na zarzuty najpóźniej w czwartek
A nasz tekst stał się głównym tematem rozmów i komentarzy w budynkach Sejmu. Dziennikarze od rana polowali na posłów PSL. Tych jednak nie było. Pierwszy pojawił się na Wiejskiej Janusz Piechociński. Nie miał spokoju przez dobrą godzinę. Kolejni członkowie stronnictwa, podobnie jak Piechociński, rozmowni jednak nie byli. "Poczekajcie, Pawlak sam wszystko wyjaśni" - to najczęściej powtarzane przez nich słowa.
>>> Pawlak sam musi zrobić rachunek sumienia
Równie mało konkretnie o sprawie mówili politycy PO. Wiceszef klubu Platformy Grzegorz Dolniak: "Jeśli zarzuty się potwierdzą, premierowi nie zabraknie determinacji, by przeciwdziałać opisywanym praktykom". Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski: "W każdej instytucji są powiązania towarzyskie. Wygląda to nieprzyjemnie, ale dotyczy sfery obyczajowej, a nie złamania prawa".
>>> To nie jedyny grzech Pawlaka
Na słowa krytyki pod adresem Pawlaka politycy PO pozwalali sobie wyłącznie nieoficjalnie. "Nie wiem, jak my to mamy komentować. To jest poważna rzecz. Wiadomo o nepotyzmie w PSL, ale tu nie chodzi o jakiś urząd w Białymstoku, tylko o wicepremiera" - martwił się jeden z naszych rozmówców.
Wyjątkiem był Janusz Palikot, który otwarcie zaatakował prezesa koalicyjnego stronnictwa. "Sprawa musi zostać bezwzględnie wyjaśniona. To dość niepokojąca sytuacja, w której z instytucji publicznych płyną pieniądze do prywatnych firm powiązanych z wysokim rangą urzędnikiem państwowym" - podkreślał.
Suchej nitki na Pawlaku nie pozostawia opozycja. "Tolerowanie takich sytuacji oznacza, że Donald Tusk je akceptuje" - grzmiał w Sejmie sekretarz generalny PiS Jarosław Zieliński i domagał się od premiera wyjaśnień.
Tusk jednak milczy, a jego rzecznik Paweł Graś zapewnia, że sprawę będzie wyjaśniał. Tyle że nie premier, a sam zainteresowany.