Czy interwencja policji była konieczna? A może istniało inne wyjście? Na przykład rozmowa? "Tu nie było pola mediacji" - mówi DZIENNIKOWI poseł PO Sławomir Nitras. "Biuro poselskie nie jest miejscem, w którym każdy może robić, co chce. Gdybyśmy nie zdecydowali się na ten krok, to tylko ośmieliłoby protestujących. Może zaczęliby zajmować jakieś urzędy, a to zdezoranizowałoby prace państwa. Wydaje mi się, że jednak jakiś porządek musi być."
>>>Joachim Brudziński z PiS o Sławomirze Nitrasie z PO: To zimna polityczna ryba
Jego szczecińskie biuro było jednym z sześciu z lokali PO okupowanych wczoraj przez związkowców z Sierpnia '80. W nocy protestujący zostali siłą usunięci z biur parlamentarzystów Platformy. Ze środka związkowców wyprowadzili policjanci.
O 21 postulatach związkowców mówi, że były wtórne a dyskusja na ich temat niemożliwa. "Na dzień dobry zaczęli krzyczeć o stoczniach. Ale nic o nich nie wiedzieli. Jak zaczęliśmy rozmawiać o stoczniach, przechodzili na górnictwo. Jak zacząłem rozmawiać o górnictwie, przeszli na emerytów... To był monolog z ich strony, a nie rozmowa" - mówi Nitras.
>>>Policja wywlokła związkowców z biur PO
"Oni naprawdę przyjechali tu robić politykę. Wśród nich byli ludzie kandydujący do Parlamentu Europejskiego. Ale jak tylko wyłączano kamery, zmieniali ton. Pytali mnie na przykład o dzieci, bo wcześniej przeczytali moją stronę internetową" - dodaje Nitras.
Z jakimi postulatami się zgadza - z powszechnym dostępem do bezprzewodowego internetu i tym, że komunikacja miejska powinna być tania i sprawniejsza.
>>>Tusk: Reagujemy stanowczo, nie brutalnie
Związkowcy oskarżają policję o to, że użyła wobec nich siły. Podczas wynoszenia ich z biur poselskich, krzyczeli: Dziś biją nas, jutro was! Prawdopodobnie protestujący usłyszą zarzuty zakłócenia miru domowego. Górnicy usunięci z biura Sławomira Nitrasa jeszcze dziś mogą wrócić na Śląsk.