"Polska była i w Europie, i na świecie krajem dość wyjątkowym w sensie pozytywnym. Aktów przemocy o podłożu politycznym było relatywnie niedużo, a zamachów, czy ataków, których efektem była śmierć człowieka, było bardzo niewiele" - podkreślił Tusk.

Reklama

Jak zaznaczył, takie akty przemocy zawsze budziły głębokie poruszenie w skali całego narodu. "I tak jest, jak sądzę, również teraz. (...) My wszyscy, którzy szukamy odpowiedzi na te pytania, stoimy przed dylematami także o charakterze politycznym i cywilizacyjnym, a nie tylko prawno-organizacyjnym" - ocenił premier.

"Nie poddamy się nienawiści" - deklarował także Donald Tusk. Jego zdaniem, po zdarzeniach w biurze PiS w Łodzi politycy powinni odłożyć pokusę "kiczu pojednania" i wejść na trudną drogę poprawy języka i intencji.

"Życia nie przywrócimy, ale to, co dzisiaj możemy zrobić, to powiedzieć, że nie poddamy się nienawiści" - mówił premier. Jak podkreślił, nawet jeśli na co dzień politycy nie potrafią zapanować na własnymi emocjami i językiem, "to w chwilach takich dramatów jesteśmy w stanie powiedzieć - każdy każdemu - że z nienawiścią i obłędem, które są źródłem tej zbrodni, nie zamierzamy przegrać". "Nawet jeśli jesteśmy ułomni i nie zawsze potrafimy dawać świadectwo takim przekonaniom" - dodał.

Reklama

W ocenie premiera, obecnie należy odłożyć pokusę "kiczu pojednania". "Nie chodzi o to, aby jeden czy drugi polityk wykonał jakieś pozorne gesty, ale byśmy weszli na drogę, która będzie długa, (...) systematycznej i lepszej zmiany na lepsze" - mówił.



"Jeśli z powodu tej śmierci, agresji i nienawiści będzie więcej, to znaczy, że zabójca (...) będzie triumfował, bo będzie zabijał, to co dobre w każdym z nas" - dodał.

Reklama

"Jeśli potrafimy sobie wytłumaczyć, że nie chodzi o polityczne gesty, ale wejście na drogę systematycznej poprawy własnego języka, własnych intencji, wtedy ta śmierć nie będzie znakiem triumfu tego, co złe w każdym człowieku i tego co się objawiło w tym morderstwie w sposób przygnębiający każdego Polaka" - powiedział premier.

We wtorek przed południem Ryszard C. wszedł do łódzkiej siedziby PiS i zaatakował znajdujące się tam osoby: zastrzelił Marka Rosiaka, asystenta europosła PiS Janusz Wojciechowskiego i ciężko ranił nożem 39-letniego asystenta posła Jarosława Jagiełły - Pawła Kowalskiego. Ranny trafił do jednego z łódzkich szpitali, przeszedł operację, jego stan określany jest jako stabilny. 62-letniemu mężczyźnie postawiono zarzuty zabójstwa i usiłowania zabójstwa.

Za wydarzenia w Łodzi lider PiS obarczył odpowiedzialnością "moralną i polityczną" premiera Donalda Tuska i PO. Szef rządu apelował o refleksję i wygaszanie konfliktów.