"Będę starał się robić wszystko, co przyniesie praktyczne efekty, natomiast dokument ten nie wydaje mi się krokiem we właściwą stronę" - mówił w poniedziałek premier dziennikarzom w Gołdapi, pytany, czy podpisze deklarację łódzką PiS.

Reklama

Tusk ocenił, że "na pewno czymś pozytywnym jest to, że już wszyscy rozumieją, że agresji (w życiu publicznym) jest za dużo".

Pytanie tylko - zaznaczył - "czy agresja jest cechą charakterystyczną dla polityków, czy cechą charakterystyczną w ogóle w polskim życiu publicznym".

"Zabójstwo (w łódzkim biurze PiS) było rzeczą straszną, ale czy na pewno jest tak, że życie publiczne w innych krajach, w tym polityka, jest nacechowana jakąś mniejszą agresją, że to ten spór tam jest chłodniejszy, spokojniejszy? Wcale nie jestem o tym przekonany. My mamy nadmierną skłonność do narzekania na to, co polskie i często przymykamy oko na to, jak wygląda polityka w innych krajach" - mówił Tusk.

"Bo jakie wzory chcielibyśmy dać jako te najlepsze? Niemiecki, gdzie obaj - lider CDU i lider SPD w ciągu kilkunastu miesięcy zostali zaatakowani skutecznie przez nożowników, czy USA, gdzie śmierć prezydenta, czy senatora nie była czymś odbiegającym od normy? Czy każde inne państwo europejskie, gdzie - czy to strzelanina w szkole, czy zamachy na polityków, czy bójki w parlamencie, zabójstwa polityków - weźmy chociażby Holandię pod uwagę" - dodał szef rządu.

W jego opinii, wydarzenia te "to prawdopodobnie ta najokrutniejsza cena demokracji". "I mediokracji w jakimś sensie, bo te emocje przecież się upowszechniają także dlatego, że są dostępne dla każdego" - powiedział premier.

"Proponuje więc, żeby każdy odrobił tę lekcję najlepiej, jak potrafi. Ja postaram się też powściągać emocje i język każdego dnia, ale też nie dajmy sobie wmówić, że Polska jest dżunglą emocji i że tu się dzieją jakieś straszne rzeczy w porównaniu do innych krajów, bo tak nie jest" - zaznaczył Tusk.

W "deklaracji łódzkiej" skierowanej do uczestników życia politycznego, osób zaufania publicznego, dziennikarzy i obywateli odrzucono "język nienawiści i wykluczenia". Podkreślono, że wyrażenia wzywające do przemocy i "życzące śmierci" są niedopuszczalne. Podobnie jak zrównywanie legalnie działających partii z "reżimami i partiami totalitarnymi", takimi jak KPP, czy NSDAP. Politycy PiS apelowali w piątek, by deklarację podpisali wszyscy liderzy partii; tego dnia również po egzemplarzu dokumentu przekazali prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu i premierowi Donaldowi Tuskowi.