Dziennikarką tą była reporterka Polskiego Radia Sylwia Białek - ujawnia Onet. Według portalu, premier po całym zdarzeniu na konferencji prasowej zadzwonił do niej.
Sama reporterka uznaje sprawę za zakończoną i nie chce jej komentować. Wiadomo jednak, że Donald Tusk zapewnił Sylwię Białek w rozmowie telefonicznej, że nie było jego zamiarem wprowadzenie jej w zakłopotanie.
Słynne już słowa premiera padły po pytaniu o to, czy polska prezydencja w Unii jest już zapięta na ostatni guzik. Wtedy szef rządu zaczął robić dygresje do letniego stroju dziennikarki zadającej pytanie. Zapewnił przy tym, że bardzo lubi lato.
Środowiska feministyczne uznały żart Donalda Tuska za seksistowski.