Gościem Moniki Olejnik w Radiu ZET był Włodzimierz Cimoszewicz.
Były premier, który teraz zasiada w Senacie, zapytany o sprawę badań psychiatrycznych Jarosława Kaczyńskiego, powiedział: "Jak wiemy to zostało zmienione bez żadnych nacisków, więc, nie chcę używać mocnych słów, ale pan Ziobro i jego koledzy powinni odszczekać w takim razie swoją tezę z tej konferencji prasowej, skoro wymiar sprawiedliwości umiał sobie z tym sam poradzić".
Cimoszewicz odnosił się w ten sposób do konferencji prasowej Zbigniewa Ziobry z 25 czerwca, na której były minister sprawiedliwości poinformował o napisaniu listu do przewodniczących frakcji Parlamentu Europejskiego o problemach polskiej demokracji.
Polityk związany niegdyś mocno z SLD przyznaje, że nie wie, o co chodzi PiS.
"Słabością naszej demokracji jest niewystarczający poziom świadomości obywatelskiej, co się wyraża niską frekwencją, słabym zainteresowaniem sprawami publicznymi. To nie ma nic wspólnego z prawem, procedurami demokratycznymi i przestrzeganiem reguł gry. One są przestrzegane" - podkreślił Cimoszewicz.
"Jako były minister sprawiedliwości powinien odróżniać demokrację od praworządności. Wydaje mi się, że gdy chodzi o reakcję MSZ na to, co opowiadał ksiądz Rydzyk w Brukseli, to można się dziwić tej nocie do Watykanu, bo nie tam bym szukał odpowiedzi, natomiast krytyczna reakcja była jak najbardziej uzasadniona" - ocenił Cimoszewicz, który w swojej karierze politycznej piastował też funkcję ministra sprawiedliwości i ministra spraw zagranicznych.
Polityk użył mocnych słów na określenie wypowiedzi szefa Radia Maryja: "Ojciec Rydzyk, jak każdy obywatel Rzeczpospolitej ma prawo do wypowiedzi, jest wolność słowa, która obejmuje także mówienie bredni. To były brednie, to trzeba nazwać po imieniu, bez skrępowania, to nie były wypowiedzi dotyczące kwestii teologicznych, tylko politycznych, to mówił obywatel Rydzyk, nie ksiądz Rydzyk i krytyczna reakcja była jak najbardziej uzasadniona".