Jak mówił Łaszkiewicz, dyrektor Biura został odwołany ze swojej funkcji i przesunięty na inne stanowisko w innym biurze, natomiast jego zastępca sam złożył rezygnację z pracy.
Wyjaśnił, że odejście obu urzędników ma związek z zaginięciem w Biurze dokumentów związanych z ułaskawieniem Adama S. Brak dokumentów wykazał audyt zarządzony w związku ze sprawą Adama S.
Minister tłumaczył również, że trudno jest w ramach audytu ocenić, na którym etapie dokumenty zaginęły i czy trafiły one do prezydenta Lecha Kaczyńskiego przed podjęciem przez niego decyzji o ułaskawieniu. Łaszkiewicz powiedział, że "maksymalna liczba osób", które mogły mieć dostęp do nich, to "pięć, sześć", a ostatnią osoba, która miała z nimi kontakt, był ówczesny prezydencki minister Andrzej Duda.
Łaszkiewicz poinformował też, że minister Duda nie był, w ramach audytu, pytany o ułaskawienie Adama S. Według niego, prawo przesłuchania w tej sprawie mają jedynie organy ścigania.
Łaszkiewicz dodał, że Adam S. wystąpił sam z wnioskiem do prezydenta o ułaskawienie; wcześniej jego obrońcą był Marek Dubieniecki.