"Postępowanie sprawdzające jest prowadzone w kierunku ewentualnego naruszenia artykułów Kodeksu karnego mówiących o przekroczeniu uprawnień funkcjonariusza publicznego oraz poświadczenia nieprawdy" - powiedziała rzeczniczka prokuratury Monika Lewandowska. Postępowanie sprawdzające kończy się po miesiącu decyzją o wszczęciu formalnego śledztwa lub odmową tego.
W lipcu br. "Rzeczpospolita" napisała, że NIK twierdzi, iż urzędnicy premiera utrudniali kontrolę. Zaraz potem PiS podało, że wniesie do prokuratury o zbadanie, czy pracownicy kancelarii premiera złamali prawo podczas kontroli NIK ws. lotów VIP-ów. Szef kancelarii Tomasz Arabski zapewniał, że KPRM nie utrudniała kontroli i zarzuca NIK, że w trakcie kontroli naruszono przepisy, standardy i dobre obyczaje.
NIK sprawdza organizację wyjazdów i zapewnienia bezpieczeństwa osobom zajmującym kierownicze stanowiska w państwie, korzystającym z wojskowego lotnictwa w latach 2005-2010. Kontrola w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów trwała od grudnia 2010 r. do czerwca 2011 r. Izba skontrolowała także MSZ, MSWiA, MON, BOR, Dowództwo Sił Powietrznych oraz 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego. Na temat lotów najważniejszych osób w państwie NIK otrzymał też informację z Kancelarii Prezydenta.
Skargę na NIK złożył w maju do sejmowej Komisji ds. Kontroli Państwowej sam Arabski. "W toku tej kontroli doszło do - w mojej ocenie - dość istotnych naruszeń zarówno przepisów, jak i standardów, jak i dobrych praktyk dotychczas stosowanych przez NIK" - mówił w lipcu komisji. Kontrolerom Izby Arabski zarzucił naruszenie zasady bezstronności - kontrolę nadzorował wiceprezes Jacek Kościelniak, który w od stycznia do listopada 2007 r. był sekretarzem stanu w KPRM.
Szef kancelarii premiera zwrócił też uwagę, że nie udostępniono mu akt z kontroli, kiedy o nie prosił. Zarzucił też NIK przesłuchanie pracownika kancelarii, który odmówił składania zeznań. Według Arabskiego również protokół z kontroli został sporządzony niezgodnie z ustawą o NIK, bo nie zawierał opisu stanu faktycznego.
Prezes NIK Jacek Jezierski tłumaczył odmowę wglądu do dokumentów tym, że żaden świadek nie może zobaczyć zeznań innych osób, zanim sam nie odpowie na pytania kontrolerów. Zaprzeczył też, by przesłuchiwano świadka po odmowie składania zeznań. Urzędnik odpowiedzialny za organizację lotów VIP-ów - bo o niego chodziło - był dwukrotnie wzywany na przesłuchanie - za pierwszym razem odpowiadał na pytania kontrolerów, dopiero przy ponownym spotkaniu z kontrolerami odmówił składania zeznań.
Jezierski podkreślił, że kontrolowany nie może decydować, kogo i w jakiej kolejności NIK powinien przesłuchać. Zaznaczył też, że od 5 kwietnia osobiście nadzoruje kontrolę w KPRM. Wcześniej rzeczywiście kontrolę nadzorował Kościelniak, ale gdy okazało się, że w regulaminie organizacyjnym KPRM są na tyle nieprecyzyjne zapisy, że potencjalnie mogłoby to wskazywać, że Kościelniak mógł zajmować się lotami VIP-ów, nadzór nad kontrolą przejął Jezierski. Prezes NIK powiedział też, że gdyby odpowiadał na pisma z KPRM, mogłoby to być odebrane jako jego ingerencja w postępowanie kontrolne.
"Ta kontrola w szczególny sposób jest objęta nadzorem z mojej strony ze względu na wagę objętych nią spraw. Z pełnym przekonaniem mogę stwierdzić, że po głębokiej analizie wszystkie procedury wymagane od kontrolerów przez ustawę zostały dochowane" - dodał Jezierski. Arabski z kolei podkreślał, że nie chciał się zapoznać z zeznaniami swoich podwładnych, lecz poznać całość dokumentacji.