Ta sprawa wymaga wyjątkowej wrażliwości. Trzeba spokojnie i bez emocji mówić i tłumaczyć, na jakim jesteśmy etapie i jak wyglądają te procedury - powiedział w Radiu Zet były minister sprawiedliwości.
Dodał też, że jego zdaniem obowiązkiem atakowanych za ukrywanie prawdy jest zachowanie spokoju w debacie o katastrofie smoleńskiej:Nigdy też nie użyłbym jednego z tych określeń, którymi opisywano ludzi z Krakowskiego Przedmieścia, oszołomów czy innego.Tu potrzebny jest mocny głos tylko jednej instytucji: niezależnej od jakiegokolwiek środowiska politycznego prokuratury – stwierdził Kwiatkowski.
Odniósł się również do zarzutów o ignorowaniu przez stronę rządowa i prokuraturę możliwości zamachu: Przez te dwa lata były różne koncepcje i one były weryfikowane. Była koncepcja mówiąca o rozrzedzeniu powietrza helem. Eksperci wyjaśnili, że nie ma możliwości wyrzucenia takiej ilości helu. Potem była koncepcja mówiąca o zakłóceniu urządzeń elektronicznych z ziemi, co ponownie eksperci zbili. Potem była koncepcja bomby powietrznej, co prokuratura ponownie wykluczyła na podstawie badań wraku. Była również koncepcja mówiąca o uduszeniu pasażerów toksycznymi związkami, która również nie znalazła potwierdzenia. (...) Zweryfikowano również koncepcję o dobijaniu rannych, sprawdzono film w internecie i stwierdzono że nie było żadnych przesłanek aby twierdzić, że ktoś się z tej katastrofy uratował – wyliczał Kwiatkowski.
I pytał: Dlaczego mamy zaufanie do prokuratury, kiedy mówi że wyeliminowano tezę zarejestrowaniu w kokpicie głosu gen. Błasika, a nie ma się zaufania do prokuratury kiedy mówi, że nie ma żadnych okoliczności, że pod Smoleńskiem doszło do zamachu?
Pierwszy raz słów Stanisława Jerzego Leca użył, aby odpowiedzieć na wyniki sondażu Gazety Wyborczej, wedle którego 18% Polaków wierzy w tezę o zamachu. Nie drwię z niczyich uczuć, ale próbuję się tylko przed nimi ocalić - odpowiedział Lecem Kwiatkowski.
Minister sprawiedliwości przyznał też, że strona rosyjska rozpoczęła procedurę przekazania wraku Polsce. Niestety dodano, że potrwa to kilka miesięcy, ponieważ trzeba zakończyć śledztwo, które prowadzi rosyjska prokuratura – powiedział Krzysztof Kwiatkowski w rozmowie z Moniką Olejnik.